poniedziałek, 31 marca 2014

#Stosik 3/2014 ~ Czy zastałam wiosnę?

Hej!
Dzisiaj przychodzę do was z stosikiem urodzinowo-recenzenckim. Tak dobrze przeczytaliście! Ani jednej kupionej książki = jestem z siebie dumna. Marzec nie był zły pod względem czytelniczym, ponieważ przeczytałam 4 i 1/4 książki, więc kolejny powód żeby się cieszyć.
Pamiętacie (pewnie nie), jak w podsumowaniu 2013 roku pisałam, że przeczytałam ponad 40 książek? W obecnej chwili przeczytanych pozycji jest (aż) 15, a warto wspomnieć, że to dopiero marzec.
Chciałabym wam także przypomnieć o reaktywacji Kartki z pamiętnika książkoholika, gdzie tym razem poruszałam temat przyjaźni a na mojej kanapie zasiadło ABLIE.
W każdym razie zapraszam do oglądania stosiku. Enjoy!

 Z lewej:
  • Nicolas Barreau - Wieczorem w Paryżu - Jedno, a dokładnie dwa słowa, które sprawiły, że zapragnęłam przeczytać książkę. Jakie? Otóż "Paryż" i "kino". No i wszystko jasne! Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Bukowy Las.
  • Jennifer E. Smith - Tak wygląda szczęście - Czy aby na pewno? j.w.
  • Nadia Szagadaj - Kroniki Klary Schulz. Zniknięcie Sary - Mój pierwszy kryminał, więc to czy będę czytać ten gatunek leży w rękach pani Nadii. j.w.
Od góry:
  • Rick Riordan - Morze potworów - Byłam oczarowana pierwszą częścią, więc przyszedł czas na drugą. Prezent urodzinowy.
  • Karolina Wojtaszek - Ogniste skrzydła - Polska, młoda autorka, więc czemu nie? Egzemplarz recenzencki.
  • Sarah J. Maas - Zabójczyni i Czerwona Pustynia - Książka za mną, pierwsza opowieść również, a teraz czekam na Koronę w mroku. Więc w czasie oczekiwania można zabrać się za następne dopełnienie, nieprawdaż? - Prezent urodzinowy.
  • John Green - Gwiazd naszych wina - Jedno słowo - KOCHAM! j.w.
  • Alexandra Monir - Poza czasem - Niespodziewana niespodzianka. j.w.
  • Dee Shulman - Gorączka 1 - Jak myślicie, czy i ja się zawiodę...? j.w.
  • Cassandra Clare - Miasto upadłych aniołów - Czwarta część Darów Anioła, tylko jest jeden problem... Gdzie trzecia część? Nie ma. j.w.
  • Cassandra Clare - Mechaniczny anioł - DA pokochałam całym sercem, a słyszałam, że Diabelskie Maszyny są jeszcze lepsze, więc grzechem było by nie spróbować! j.w.
Oraz potworek Mitch i cudowny tulipan od Mirror of soul, który jeszcze nie padł ;)

Coś czytaliście, polecacie? :)


Całuję, 
Sophie Carmen

sobota, 29 marca 2014

Kartka z pamiętnika książkoholika ~ Ach, te blogery [PART 1]

Hej, cześć i czołem!
Sophie wraca z Kartką z pamiętnika książkoholika tym razem w innym wymiarze! Chciałabym poruszać, tematy które mnie męczą lub zastanawiają. Każdy temat, będzie podzielony na dwie części, z czego w jednej znajdzie się wywiad na dany temat z blogerką/blogerem/blogerkami,a w drugiej moje stuprocentowe zdanie. Następna część, za miesiąc, miesiąc przerwy, i wracamy z kolejnym tematem. Akurat tak się złożyło, że teraz startujemy w marcu, więc będzie to wyglądać odrobinę inaczej. W każdym razie, w ciągu tego roku, przejdziemy przez cztery tematy.

Dzisiaj chcę poruszyć temat blogerskiej przyjaźni. Istnieje czy nie? Na potrzeby Kartki z pamiętnika książkoholika przeprowadziłam rozmowę, z jednymi z bardziej znanych blogerskich przyjaciółek, a mianowicie z ABLIE.

P.S. Tak gdzie pisze "ABLIE" oznacza, że dziewczyny odpowiedziały w tym samym czasie to samo.




Sophie: To jak, gotowe?
Abigail: Jak zawsze!
Julie: Ja to miałam napisać!
A: Czytaj mi mniej w myślach

J: Toooo late.
S: Hah Dobra zaczynamy. Jak się poznałyście?
A: Poznałyśmy się przez internet! A właściwie chyba pierwsza napisała do mnie Julka na temat książki na wymianę. Tak to było?
J: Tak, ale potem jakoś kontakt się urwał i odnowiłyśmy go 18 marca 2013 roku, kiedy to znowu JA napisałam do niej w sprawie olimpiady z języka polskiego.
A: Już od początków naszej znajomości się troszczyłaś o mnie.
J: Przynajmniej udawałam ;)
A: Daj mi marzyć! Miałyśmy się nawet spotkać, to chyba miało być 20 lutego, ale nie wypaliło.
S: Mieszkacie w tym samym mieście, prawda?
J: Nie do końca. Ja mieszkam 10 km od tego miasta.
A: Tak, to 10 km, ale praktycznie jakbyśmy mieszkały w tym samym mieście.
J: Tak, bo ja w sumie w wakacje to mieszkam u Abi.
S: Jak często się widujecie?
J: Jak często się da, ale ostatnio z racji szkoły i masy obowiązków rzadziej.
A: Tak, staramy się widywać jak najczęściej, ale nie musimy się tylko widywać, bo cały czas rozmawiamy ze sobą przez fejsa lub telefon. Jesteśmy always in touch.
J: Świetnie ujęte!
Sophie: Wyobrażacie sobie, swoje teraźniejsze życie gdybyście się nie poznały?
A: Nigdy w życiu! Byłabym teraz nikim, naprawdę. Julce mówię o wszystkim (nawet jeśli mówię to po kilka razy dziennie) i gdyby nie nasza przyjaźń to nie byłabym tą osobą, którą jestem teraz.
J: Nie ma szans! Niby znamy się rok, ale w tyle sprawach byłyśmy dla siebie wsparciem, że prawdopodobnie obie byłybyśmy teraz całkiem inne.
A: Jul, czytasz mi w myślach.
J: Bliźniacze umysły.

Ahaha.
Sophie: Dzielicie wspólnie jakieś pasje?
J: No pewnie! Obie uwielbiamy czytać, pisać, mamy obsesję na punkcie swoich idoli, no i kochamy sobie dogadywać. To podstawa naszej relacji.
A: Leniuchowanie, gadanie o książkach i chłopakach, żalenie się na to, co nas denerwuje i fangirlowanie ulubionych idoli, się liczy? Jeśli tak, to mamy masę wspólnych pasji.
S: Jasne, że tak :) Czy jest coś, co robicie tylko i wyłącznie razem? ^^
J: Hm... odkąd się poznałyśmy dziwnie mi samej chodzić do księgarni. Przy każdym naszym spotkaniu tam jesteśmy i teraz nie potrafię tam chodzić bez Abi. To wydaje się wtedy takie niewłaściwe.
A: O, tak, zgadzam się, co do księgarni! Za każdym razem, jak się widzimy to do niej chodzimy i zapoznajemy się z... zakładkami i często odnajdujemy książki, które widzimy pierwszy raz na oczy.
J: Dokładnie! I Później myślimy, jakim cudem nie znałyśmy wcześniej tej powieści/tego wydawnictwa.
A: Albo często w księgarni staramy się rozpoznać jakie wydawnictwo wydało daną książkę, patrząc tylko na logo wydawnictwa na okładce. Lub siedzimy przed komputerem, patrzymy na okładki książek i zgadujemy kto mógłby je wydawać. Bo no cóż, nie oszukujmy się, że większość wydawnictw ma charakterystyczne okładki, np. Egmont.
S: Taak Egmont ma fantastyczne okładki! Przyjaźnicie się jeszcze z jakimiś blogerami, tak że prawie dorównują waszej przyjaźni, aczkolwiek dla was zawsze druga dziewczyna będzie niezastąpiona?
J: Pewnie będzie kilka takich osób, ale wątpię bym znalazła kiedyś kogoś tak dobrze rozumiejącego mnie, jak Anka.
A: Ja właściwie z nikim nie przyjaźnię się w taki sposób, jak z Julią. Jest kilka blogerek, które wręcz ubóstwiam (np. Jane Rachel ), ale zdecydowanie nie ma drugiej takiej osoby jak Julia.
J: Tak. Ale nigdy nie będziemy miały nikogo bliższego, bo to by była chyba dla nas taka trochę zdrada. xD
A: Tak trochę bardzo. :D
S: Co uważacie o osobach, które uważają waszą przyjaźń za fałszywą?
J: Mamy z nich bekę stulecia ^^
A: Dokładnie. Czasami o tym rozmawiamy i śmiejemy się z tych osób. To takie fajne czytać o sobie rzeczy, o których nawet nie wiedziałaś.
J: Coś w ten deseń.
S: Macie jakąś książkę, którą obydwie uwielbiacie?
ABLIE:  Jest dużo takich książek, ale pierwszą na pewno było "Feed", później pojawiła się Trylogia Engelsfors, Wielki Gatsby i Portret Doriana Graya.
S: Co chciałybyście powiedzieć osobom które w ogóle nie wierzą w blogerską przyjaźń?
J: Nie wiem, ogólnie nie mogę chyba nic o tym powiedzieć, bo nie znam wszystkich blogerów. Ale jeśli chodzi o naszą przyjaźń, to serdecznie chcę pozdrowić osoby, które w nią nie wierzę i zarzucają nam kłamstwo. Jesteście świetni.^^
A: Że powinni uwierzyć, bo ABLIE jest żywym dowodem na to, że blogerki mogą się polubić, a nie drzeć ze sobą koty.
S: Jest piosenka która kojarzy wam się z waszą przyjaźnią?
ABLIE: Big Bang - Fantastic Baby! Kurde, od tego się wszystko zaczęło. A kolejną piosenką jest zdecydowanie Katy Perry – Unconditionally <3  Bliźniacze mózgi atakują!
S: I na koniec - chcecie powiedzieć coś od siebie?
J: Hm... pozdrawiamy naszych fanów i hejterów. Oboje sprawiają, że poprawia nam się humor. ^^
A: Chciałabym powiedzieć, że wierzę w karmelki rosnące na drzewach i w fakt, że w 99,9% jestem księżniczką Disneya. XD A tak naprawdę to chciałabym powiedzieć, że kocham wszystkich, nawet tych, którzy nas hejtują. Robicie nam dzień, ludzie.


Dajcie znać, co sądzicie! A może chcecie rozwinąć temat? Czekam na wasze odpowiedzi :)
Następna część już 26 kwietnia! 



Całuję,
Sophie Carmen

czwartek, 27 marca 2014

John Green - Gwiazd naszych wina



Gdyby pech przybrałby jakiś kształt, czym by się stał? Jedynką w dzienniku? Utratą ulubionych butów? A może rakiem płuc? Tak, to ostatnie jest dość prawdopodobne. I gdyby się okazało, że masz jeszcze sama nie wiesz ile czasu, i kiedy to nadejdzie? Rak, to choroba niestety nie uleczalna, aczkolwiek zobaczymy co przyniesie przyszłość. Co byś począł w takiej sytuacji, drogi Czytelniku? Właśnie. Najlepszy wybór to starać się żyć tak jak kiedyś, chociaż to nie jest do końca możliwe. A może się komuś udało…?

Hazel Grace Lancaster to (prawie) zwyczajna dziewczyna. Gdyby nie to , że choruje na raka z przerzutami do płuc. Jej nieodłącznym towarzyszem jest butla z tlenem którą nazwała Philip. Dziewczyna od trzech lat nie chodzi do szkoły, a wolny czas spędza na  czytaniu, zresztą po raz kolejny Ciosu udręki i oglądaniu America'sNext Top Model. Dzięki nowemu lekowi, Phanlanxiforowi, Hazel „dostała” jeszcze trochę czasu, jednak jest boleśnie świadoma tego, że   ten moment nadejdzie prędzej czy później. Gdy na spotkaniu grupy wsparcia w Dosłownym Sercu Jezusa poznaje ona Augustusa Watersa, jej życie staje się zupełnie inne. Po dłuższym czasie nastolatkowie znajdują wspólny język. Czy to będzie coś więcej?

Nigdy nie czytałam książki, gdzie któryś z głównych bohaterów był na coś chory (może to dlatego, że rzadko czytam literaturę młodzieżową, gdzie nie ma ani grama fantastyki), więc trochę się obawiałam. W ogóle nie przepadam za takim rodzajem książek. Ale ten pierwszy raz musi być, a jeśli to jest książka Greena, to warto spróbować. Tyle pozytywnych opinii, i zachwytów, więc nadszedł czas, aby wyrobić sobie własną opinię. Gwiazd naszych wina, to prezent urodzinowy, który jak zobaczyłam, to aż mi się oczy zaświeciły. Więc gdy tylko skończyłam aktualnie czytaną pozycję, na pierwszy ogień poszła właśnie książka Johna. Spodziewałam się powieści, która przedstawiała by monolog szesnastoletniej dziewczyny chorującej na raka. Zaskoczyłam się jednak pozytywnie.

To w jaki sposób autor manipuluje czytelnikiem jest zachwycający. Zwodzi nas za nos, gdy rozwiązanie mamy przed oczami. I to co wyczynia jest… nie do opisania. Kończąc Gwiazd naszych wina, z jednej strony przeklinałam Greena, z drugiej ubóstwiałam za takie dzieło. Która z tych emocji była poprawna? Nie wiem. Do tej pory nie potrafię zrozumieć co się ze mną dzieje. Język którym posługuje się autor, całkowicie wprowadza cię w świat powieści. Wszystko tak jak w Szukając Alaski jest do bólu realne, co jest nie do pojęcia. Od jego pierwszej książki, jego kunszt pisarski poprawił się niesamowicie. Green ukazuje, że trzeba liczyć się z każdym dniem, i czerpać z niego przyjemność.

W Gwiazd naszych wina znalazłam kolejne podobieństwo do jego pierwszej książki. Mianowicie to bohaterzy. Hazel jest (tak samo jak Miles) zaradna i inteligenta, zaś Augustus jest opiekuńczy, zabawny i na swój sposób mądry chociaż aż tak tego nie ukazuje. Znalazłam także kilka podobnych rzeczy jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, ale nie chcę wam przez przypadek czegoś zdradzić. Bohaterzy są kolorowi, wyjątkowi i posiadający jakąś przeszłość. Tak jak z początku można uznać, że nic nie wiemy o Hazel, okazuje się, że John Green stopniowo nas z nią zapoznaje, co sprawia, że bardziej wczuwamy się w jej sytuacje. 

Pod względem graficznym, jest to prawie najlepsze wydanie. Jeśli posiadasz wszystkie trzy książki które się ukazały, razem będą się pięknie prezentować. I chciałabym przypomnieć (albo powiadomić) że już w czerwcu nowa książka spod pióra tego autora nosząca wdzięczny tytuł 19 razy Kathernie.

Gwiazd naszych wina to książka która złamała moje serce i skleiła je na nowo. Wszystko jest idealnie, i pozostaje mi innym pisarzom życzyć takie zapału, i „niezwykłości” jaką posiada John Green. Myślisz, że to nie jest książka dla ciebie? Nic bardziej mylnego! To jest powieść, z którą powinien zapoznać się każdy, tak samo jak w przypadku Harrego Pottera.






10/10





„ - Może „okay” będzie naszym „zawsze”?
- Okay”.

niedziela, 23 marca 2014

Cassandra Clare - Miasto popiołów

Uważasz, że istnieje jakiś świat oprócz naszego? Nie mylisz się. Jednakże, nie możesz tego dostrzec, gdyż twój wzrok przyćmiewa mgła. Spróbuj zobaczyć to co jest naprawdę, a przekonasz się, że świat nie jest taki jak ci się wydaje. Że wszystko jest zupełnie inne. Z jednej strony dziwny i straszny, a z drugiej fascynujący. Przekonaj się na własnej skórze zaprzyjaźniając się z serią Dary Anioła.

Clary Fray chciała by, aby wszystko wróciło na swoje miejsce, żeby było tak jak dawniej. Ale czy to jest możliwe, gdy na jaw wychodzą sekrety o których dziewczyna nie miała nawet pojęcia? Czy zdoła sobie poradzić z tym wszystkim? W tym czasie Jace zostaje posądzony o bycie szpiegiem Valentine’a. Do akcji wkracza mroczna Inkwizytorka, która za wszelką cenę postawi na swoim, nawet gdyby miała kogoś skrzywdzić. Okazuje się, że stała się straszna rzecz, a kolejny z Darów Anioła, Miecz Anioła, został skradziony. Czy nastolatki uporają się z tym wszystkim? Odkryją sprawcę tych wszystkich wydarzeń?

Po tym jak przeczytałam pierwszą część, czyli Miasto kości, wiedziałam, że muszę jak najszybciej przeczytać następną . Jednak cały czas podświadomie wymyślałam sobie jakąś wymówkę, a to bo inne książki, a to bo tamto, a to siamto. Po namyśle, zgaduję, że to przez to, iż obawiałam się, że ponownie wpadnę w czarną dziurę, jaką są książki Cassandry Clare. Niestety los pokrzyżował moje plany, ponieważ dzień po zabraniu się za czytanie Miasta popiołów musiałam zrobić sobie przerwę, bo priorytetem była lektura na za tydzień. Gdy wreszcie udało mi się ją skończyć, z powrotem wróciłam do Jace'a i Clary, z wielkim zapałam biorąc się za resztę historii. Nie myliłam się. Świat Nocnych Łowców porwał mnie bezpowrotnie.

Kończąc drugą część zadałam sobie pytanie: „jak to się stało, że spotkaliśmy się dopiero teraz?”. To moja wina. A to wszystko przez moją głupotę, i przez to, że wcześniejsze okładki nie wyróżniały się wdziękiem.  Autorka minimalnie poprawiła swój kunszt, jednak straciła na pisaniu tak zajmującej książki, że każda dłuższa przerwa wydaje się zbędna.  Czytelnik, nawet nie zdaje sobie sprawy, że przez całą książkę Clare podsuwa nam rozwiązanie jednej zagadki, a przy okazji tworzy nową. Jako, że książka jest pisana z punktu widzenia Jace’a i Clary możemy jeszcze bardziej zagłębić się w powieść, i poczuć się tak jakbyśmy byli świadkami tych zdarzeń. Wszystko wydaje się tak prawdziwe, że prawie namacalne.

Coś, co dostrzega się z czasem, to jest to, że Jace się zmienia. Jego pancerz nieuległego Nocnego Łowcy zaczyna delikatnie pękać, a rysy powiększać się. Oprócz tego, Cassandra delikatnie dodaje nowych bohaterów, którzy prawdopodobnie zostaną z nami na dłużej. Postać, która bardziej się wyróżnia niż w pierwszej części to Wielki Czarownik Brooklynu. Jeszcze nie wiesz o kim mówię? Oczywiście o Magnusie Bane’ie, który zawojował moje serce swoimi tekstami. Jednak, mimo tego, że wydaje on się wiecznie uśmiechnięty, autorka udowadnia, że nie zawsze tak jest choćby i w przypadku zwykłych ludzi, którzy ukrywają się pod maską.

Jeśli mowa o wydaniu, to pod względem szaty graficznej jest wspaniale, jednak jeśli chodzi o błędy… Nie pozostaje mi nic innego jak załamać ręce. Ja jako ktoś, kto przywiązuje dużą wagę to błędów jestem po prostu wytrącona z równowagi. Mniejsza z tym, że w jednym miejscu po przecinku jest kropa i dalsze zdanie z małej litery, ale jak widzę, źle odmieniane imię Jace’a to aż oczy mnie bolą.
Mimo tego, że Miasto popiołów jest minimalnie gorsze od Miasta kości, nie zawiodłam się. Dostałam to co chciałam. Jeśli czytałeś pierwszą część, a druga przed tobą, jak najszybciej się za nią zabierz, drogi Czytelniku. A gdy dopiero chcesz zapoznać się z serią Dary Anioła, zrób to w najbliższym czasie, a będziesz zachwycony.





9/10





„Jeśli naprawdę coś kochasz, nie starasz się zatrzymać tego na zawsze. Musisz temu czemuś pozwolić się rozwijać.”





Dary Anioła

wtorek, 11 marca 2014

Jasper Fforde - Ostatni smokobójca


Jennifer Strange jest  piętnastoletnią znajdą (za dwa miesiące kończy szesnaście lat!), wychowaną wśród zakonnic, i przekazaną do pracy w Kazam pod okiem Wielkiego Zambiniego. Jednak niedługo później czarodziej znika, a dziewczyna przejmuje jego obowiązki szefowania w firmie. W tym czasie pojawia się nowa znajda – Tygrys – który okazuje się być bardzo pomocny dla Jennifer. Niedługo później jasnowidzowie którzy pracują w Kazam zaczynają mieć prorocze wizje, dotyczące ostatniego smoka który zostaje zabity przez Smokobójcę. Czarodzieje orientują się, że dzieje się coś dziwnego, a ich magia ma coraz większą siłę. Jedno jest pewne: nadchodzi Stara Magia!

Rzadko się zdarza, że sięgam po powieść głównie ze względu na okładkę, nie zapoznając sie z opisem. Wiem, co sobie teraz myślicie. Co ze mnie za książkoholik, który sugeruje się okładką. Jak niektórzy z was wiedzą, zajmuję się w czasie wolnym grafiką, więc przywiązuje dużą uwagę do tego, jak wygląda książka. I cóż, muszę to przyznać - okładka mnie zachwyciła! Jak widać, na okładce jest rysunek, a rzadko to się zdarza, o ile książka nie jest mangą. A do tego, raz na jakiś czas, w środku znajdują się rysunki, które wykonał Robert Sienicki. Mimo tego, że nie są one z najwyższej półki bowiem widziałam ładniejsze, na przykład w Chłopcach Ćwieka, jednak są one urokliwe. Akcja, która gna jak szalona, nie pozwala na odrobinę nudy, a opisy nie są nużące. Mimo tego, że powieść jest skierowana dla młodszej młodzieży (13 lat), nic się nie stanie, jak trochę starsza osóbka sięgnie po tą książkę.

Magia, to temat powszechnie wykorzystywany w książkach. Nie ważne czy to dla dzieci, czy młodzieży. Wydaje się, że to na tyle pospolity temat, że książki z tym wątkiem będą nudne. Jednym to wychodzi lepiej innym gorzej. Po Ostatnim smokobójcy spodziewałam się czegoś na kształt Harry'ego Pottera, gdzie magia to po prostu przechodzony temat. Zdziwiłam się. Znalazłam historię, która mnie zaciekawiła i sprawiła, że od nowa zatraciłam się w magicznym świecie, gdzie istnieją smoki. Styl Jaspera Fforde ma w sobie coś... niezwykłego. Coś co sprawia, że historia staje się jeszcze bardziej przyjazna w odbiorze. Jakby tego było mało, poznając tą powieść, od razu można zauważyć, że jest ona pisana z humorem, który można porównać do Pratchetta (w takim razie muszę się zapoznać z tym autorem!). Fforde zabrał mnie do innego świata, i zapewne dużo czasu minie,  zanim go opuszczę.

Bohaterowie  nie są najlepiej wykreowani, ponieważ większość z nich miała przypisaną jedną konkretną cechę, a poza tym byli czarno-biali. Jennifer, mimo tego, że na ogół była silna, nie raz zdarzyło jej się po prostu załamać ręce i poddać emocjom. Postać, a konkretniej zwierzę, które najbardziej przypadło mi do gustu, to Kwarkostwór. Był on po prostu słodki, i chociaż mógł on być przedstawiany w najgorszych sytuacjach, to nic nie zmieniało faktu, że postać po prostu była sympatyczna. Mały stworek, który tylko mówił "Kwark" podbił moje serce! Uważam także, że Jasper przedstawił tu trochę za dużo postaci. Niektóre były bardziej znaczące, inne mniej, więc autor nie musiał ich tylu tworzyć.

Podsumowując, Ostatni smokobójca, to ciekawa historia, którą czyta się szybko i  łatwo, a język nie jest bardzo skomplikowany. Szukasz jakiejś powieści przy której możesz się uśmiechnąć? Musisz sięgnąć po tą książkę! 





8/10





„Nagle otworzyły się drzwi do biura i w progu stanął wysoki mężczyzna w nienagannie skrojonym garniturze i kapeluszu z rondem. Od razu zauważył Kwarkostwora, o co było w sumie nietrudno.
- Czy on... gryzie?
- Tylko do kości.”




Kroniki Jennifer Strange
Ostatni smokobójca | Pieśń Kwarkostwora (?) | The Return of Shanda





Za możliwość poznania smokobójcy dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non!