środa, 30 kwietnia 2014

#Stosik 4/2014 ~ Majówka!

Hej, cześć i czołem!
Jutro już zaczyna się majówka, długi weekend, czyli więcej czasu. Przynajmniej dla większości. Dla mnie to będzie głównie powtarzanie materiału na niemiecki, ale znajdzie się i czas na czytanie. Mniejsza z tym, że już od tygodnia męczę Ogniste skrzydła, a przede mną tyle genialnych książek...
W każdym razie zapraszam jeszcze na drugą odsłonę Kartka z pamiętnika książkoholika, pt. Ach, te blogery [PART 2].
No to co? Czas na stosik, bardzo skromny ;)



























Od lewej:
  • Danny White - Jennifer, Liam i Josh. Nieautoryzowana biografia gwiazd serii Igrzyska śmierci. - Chudziutka książeczka, o bohaterach filmowych Igrzysk. Spodziewałam się czegoś lepszego. Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Feeria.
  • Richelle Mead - Akademia wampirów - film już za mną więc czas na książkę! I taki mały prezent z okazji Dnia Książki :3 Zakup własny.
  • C.C. Hunter - Urodzona o północy - Nie mogę doczekać aż się za nią zabiorę! Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Feeria.
 A niżej bilet z teatru Kochanowskiego w Opolu, z sztuki Moje miasto. Opole - nie jest źle ;)





Całuję,
Sophie Carmen

sobota, 26 kwietnia 2014

Kartka z pamiętnika książkoholika ~ Ach, te blogery [PART 2]

Hej kochani!
Dzisiaj przychodzę do was z drugą odsłoną nowej Kartki z pamiętnika książkoholika, a zarazem z drugą częścią "tematu" Ach, te blogery. Pierwsza część TUTAJ.
Tak jak wspominałam ostatnio, w tej części wyrażę swoje zdanie na temat blogowej przyjaźni, więc nie ma co się rozpisywać! :)





Istnieje czy nie?
Wiele osób uważa, że nie istnieje coś takiego jak przyjaźń między dwoma blogerami, a tym bardziej z całą grupą. My cały czas temu zaprzeczamy, ale jak nazłość takie osoby nam zaprzeczają. No ale nie będę się z nimi wykłócać o takie rzeczy. Ważne jest to, że my wiemy, że tak jest i koniec. Kropka. Ale to jest takie dziwne, że nie drzemy ze sobą kotów, że nie wykłócamy się o kopiowanie pomysłów, ani o to, że nagle ni z tego ni z owego wszyscy przerzucili się na minimalistyczne szablony. Prawdą jest, że nie wszyscy się ze sobą lubią, no ale taka prawda - nie da się lubić wszystkich... To pewnie przez to, że większości nie znamy, ale ciii...


Jak to się dzieje?
No chyba tak normalnie. Piszemy do siebie, rozmawiamy. Staramy się chociaż dogadywać, przecież nie jest to od razu przyjaźń na zawsze. Ale głównie to zależy od rozmówcy. Jeśli trafi się ktoś taki jak Abigail z Wyznań książkoholiczki, to nie da się nie zaprzyjaźnić z nią od razu, ale niektórzy są mniej "dostępni". Do niektórych - aż wstyd się przyznać - ale blogerzy boją się napisać. Może boją się być niezaakceptowanym? Może. W każdym razie - warto spróbować.


Plusy i minusy
Zacznijmy od dobrych rzeczy. [1] Zawsze ma się wiadomości z blogosfery książkowej na wyciągnięcie ręki. [2] Nie masz kogoś kto pogada z tobą o książkach? Bloger zawsze chętny! [3] Ale również można z nim porozmawiać na tematy nie z tej ziemi. [4] Jesteś nowy i nie wiesz co zrobić? Bez większego problemu możesz spytać! [5] Jeśli masz problem z szablonem czy czymkolwiek innym zawsze znajdzie się ktoś chętny do pomocy. [6] Małe przysługi - zawsze! I to by było na tyle - przynajmniej tyle na razie pamiętam.
A minusy... [1] Chamskie oskarżanie o podkradnięcie pomysłu, ponieważ wiedziano o nim przed innymi (ja tak nie miałam, ale słyszałam). [2] Kłótnie o najlepszego bohatera! [3] Jak to jest, że dla mnie Cassie Clare pisze cudownie, a dla ciebie okropnie?! 
Jak widać, są plusy i minusy, ale tak jest zawsze. Gdy by były tylko dobre rzeczy, to było by to trochę za słodkie, nieprawdaż?


Jak to jest u mnie?
Ja bez większego problemu mogę się przyznać, że mam kilku "kumpli" z blogosfery, ale nawiązałam także silniejsze przyjaźnie. Jedną z nich jest Abi (tak, potwierdzamy fakty. 23 marca 2014 roku powstało Sogail! ♡). Ale także Marcela, Marta, Jul z którą genialnie mi się gada, Agata i Gabi. Dziewczyny - uwielbiam was! W każdym razie wróćmy do tematu. Nie raz okazało się, że z jedną z wyżej wymienionych blogerek mogłam pogadać szczerzej niż z przyjaciółką. O taaak! Jak widać, blogery są bardzo ważne, i odgrywają znaczącą rolę w moim życiu.


Podsumowanie - blogerska rodzina
Blogosfera, to jedna wielka rodzina i tyle. Osoby które uważają, ze to nie możliwe, niech nam nie wierzą, ale w końcu będzie musieli się tego nauczyć. W najbliższym czasie nie mamy w planach III wojny światowej! ;)





środa, 23 kwietnia 2014

Nicolas Barreau - Wieczorem w Paryżu



Paryż to miasto miłości. Przynajmniej tak się mówi, ale ty nie jesteś co do tego przekonany. Przechadzasz się spokojnymi ulicami, zastanawiając się nad tym wszystkim. Miłość… Czym się różni jeśli obdarowujesz nią człowieka, a jak jakąś rzecz, choćby na przykład paprotkę, która stoi na korytarzu. Co to w ogóle znaczy „kochać”? Dlaczego jest tak, a nie inaczej? Przystajesz, i kierujesz wzrok w lewą stronę. Stoi tam mały budynek, do którego nieśmiało podchodzisz. Kino studyjne. Na drzwiach widnieje plakat, jakiegoś starego filmu, a pod nim napis „Les Amours au Paradis– środa, 21:00”. Zaciekawiony wchodzisz do środka, gdy zegar wybija 20:00.

Alain Bonard jest właścicielem małego kina studyjnego, które znajduje się w Paryżu. Jest z nim bardzo mocno związany, gdyż jako mały chłopiec uwielbiał w nim przebywać. Tak jak dzieci w jego wieku wychodziły na dwór pograć w piłkę, on udawał się do Cinéma Paradis aby obejrzeć film, wraz z swoim wujkiem, który był wtedy właścicielem kina. Kiedy Alain jest dorosły, dostaje propozycje przejęcia kina, rzuca wszystko co dotychczas osiągnął i udaje się do stolicy Francji. Jednak nie wszystko od razu idzie po jego myśli. Do kina nie napływają tłumy, więc mężczyzna decyduje się na wprowadzenie środowego cyklu filmów pod tytułem Les Amours au Paradis. Pomysł okazuje się trafiony, do kina przybywa coraz więcej osób, a wraz z nimi kobieta w czerwonym płaszczu. Alain długo zbiera się na odwagę, ale w końcu postanawia zaprosić ją na randkę. Po wspólnie spędzonym wieczorze, czuje, że jest w niej zakochany po uszy. Jednak staje się coś co ma całkowicie odmienić wszystko co było: do jego kina zawitał słynny reżyser Allan Wood, wraz z sławną aktorką Solène Avril. Dostaje propozycję nie do odrzucenia. W jego kinie ma być kręcony nowy film Woody’ego, Czułe wspomnienia o Paryżu. Kino co wieczór wypełnia się ludźmi, a on staje się dość popularny. Jednak mężczyzna przeżywa własny dramat: kobieta w czerwonym płaszczu znika.

Sam tytuł mówi czego możemy się spodziewać – romantycznej historii. Niestety, nie dostałam tego, czego oczekiwałam. Mimo tego, Wieczorem w Paryżu to powieść która wzbudza w człowieku przeróżne emocje. Smutek, szczęście, wściekłość. To w jaki sposób Nicolas Barreau opisuje przeróżne rzeczy, choćby na przykład miasto, czy cokolwiek innego jest ciekawy, i sprawia, że mamy ochotę zobaczenia tego na własne oczy. Gdyby nie postacie było by jeszcze lepiej, ale o tym trochę później. Wszystko wydaje się dość rzeczywiste, ale nie jest przewidywalne. Tak jak dla mnie większość powieści jest przewidywalna, tak po Wieczorem w Paryżu nie można się niczego spodziewać.

Przykro mi to pisać, ale większość książki jest nudna. Nie dzieje się nic ciekawego, a Alain cały czasu użala się nad sobą, jaki to jest biedny. Akcja toczy się bardzo wolno, co zdecydowanie jest minusem. Autor w niektórych momentach próbuje nas rozśmieszyć, lecz najczęściej z marnym skutkiem. Mimo tego, że to bodajże druga książka autora, jego kunszt pisarski jest na niskim poziomie Niekiedy debiutanci piszą lepiej. Kolejnym minusem jest częste używanie języka francuskiego. Samo w sobie to nie jest złe, ale kiedy nie mamy tego przetłumaczonego, czy wyjaśnionego, to osoba która nie zna francuskiego, jak na przykład ja, nie poradzi sobie. Z wszystkich zwrotów jedyne co zrozumiałam to „bonjour”, a reszta pozostaje dla mnie zagadką.

Bohaterzy to również minus powieści. Dlaczego? Bo praktycznie nic o nich nie wiemy. Alain jest słabą postacią, bo nie raz zachowuje się jakby miał 15 lat, a kiedy indziej 50. Szczerze mówiąc, do żadnej z postaci się nie przywiązałam, ani nikt też nie wywarł na mnie takiego wrażenia, że miałabym go zapamiętać. Nicolas zdecydowanie musi jeszcze nad tym popracować, bo jeśli będzie tak dalej, to większość osób przestanie go niestety czytać.

Wieczorem w Paryżu, to dobra książka. Mimo tego, że zabiera dużo czasu, jest ona dość ciekawa. Polecam, aczkolwiek dla mnie zabrakło tu tego „czegoś”.




6/10





„Ten świat został stworzony nie tylko dla zuchwałych i nieustraszonych, głośnych i asertywnych, nie, jest na nim miejsce również dla nieśmiałych, cichych, dziwacznych i upartych. Bez nich nie byłoby odcieni, błękitnych akwareli, niewypowiedzianych słów, pozwalających rozwinąć się fantazji. I czy przypadkiem to właśnie nie marzyciele wiedzą, że największe i prawdziwe przygody rozgrywają się w sercu?”




Za możliwość odwiedzenia Cinéma Paradis dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

sobota, 12 kwietnia 2014

Samanta Shannon - Czas żniw


Przenosimy się do roku 2059. Wiele zmieniło się do tego czasu. Między innymi pojawienie się jasnowidzów, a raczej ich „plagi”. Dziewiętnastoletnia Paige  Mahyoney należy do nich. Jest śniącym wędrowcem. Jednak jest też człowiekiem, i musi zarabiać. W taki sposób dołączyła do Siedmiu Tarczy – gangu jasnowidzów, a jej szefem jest Jaxon Hall. Na jego zlecenia, Paige zyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Pewnego dnia na skutek fatalnego splotu okoliczności staje się coś okropnego. Dziewczyna trafia do dawnego Oxfordu, teraźniejszej tajemniczej kolonii karnej, która istnieje już dwieście lat. W ciągu dwustu lat nikt nie pożądany się o niej nie dowiedział. Kontrolę nad wszystkim co się tam dzieje, sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia tam pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.

Oto przed Tobą, drogi Czytelniku, książka która była „pożądana” jeszcze przed premierą. Nie, nie przesadzam. Muszę się przyznać , że sama należałam do tej grupy. Gdy tylko nadarzyła się okazja, aby kupić Czas żniw, zrobiłam to bez większego namysłu. I w jakiś nieznany mi sposób, ta powieść kurzyła się na mojej półce z dobre pół roku. A to wszystko wina mojej podświadomości, tylko i wyłącznie dlatego, że nie przepadam za grubymi książkami, a to z kolei dlatego, że nie lubię się męczyć z książką dwa tygodnie. Więc tak jak wspomniałam, Czas żniw, odstraszył mnie na jakiś czas swoją objętością, ale po chwili znów nie mogłam się doczekać, kiedy ją przeczytam. Kiedy wreszcie to zrobiłam, byłam zaszokowana, ale pozytywnie. Myślałam, że po części to jest książka zupełnie o czym innym. Okazało się, że to jest znakomita powieść fantastyczna!

Ta książka mimo tego, że jest ciekawie opowiedziana, bardzo się dłuży. Przy czytaniu jej myślałam, że zajmie mi to góra tydzień. No cóż, jakoś się tak stało, że zamiast jedynki stała się dwójka. Coś nieprzemyślanego przez Shannon. Używanie takich wyrazów jak na przykład „mych oczu” nie jest wcale takie fajne. Szczerze tego nienawidzę. Tu niestety autorka pisała raz normalnie, raz tak jak za tym nie przepadam.  Jednak gdyby to pominąć, kunszt pisarski Samanty jest na naprawdę wysokim poziomie, co jak najbardziej mi odpowiada. Oprócz tego, to czym posługuje się autorka, jest lekkie i zrozumiałe, a dla tych mniej pojmujących jest słowniczek na końcu książki. Opisy są na tyle długie, że można bez problemu wyobrazić sobie dany moment, a jednak nie są monotonne, ani nudne.

Postacie to również zdecydowany plus Czasu żniw. To wcale nie jest tak, że nie polubiłam Paige, wręcz przeciwnie, ale bardzo trudno było ją zrozumieć, i wczuć się w jej punkt widzenia, który czasem wydawał się dziwny i nierozumiany. Ogólnie bardzo mnie denerwowało, gdy dziewczyna chodziła i była z jednej strony przekonana o jednym, ale z drugiej myślała o czymś zupełnie innym. Za to postać którą pokochałam jest zdecydowanie Naczelnik. Mimo tego, że pierwsze wrażenie nie wypadło najlepiej, to co działo się później jest niesamowite. Shannon dobrze wie, jak manipulować czytelnikiem, i robi to jak najczęściej może. Wydaje ci się, że wiesz już wszystko, a tak naprawdę nie wiesz nawet połowy!

Chociaż okładka nie jest zbyt piękna na zdjęciach, to na żywo prezentuje się wspaniale. Ogólnie szata graficzna zapiera dech w piersiach, a kolory są idealnie dopasowane.

Gdyby nie zwracać uwagi na to, że jest tu odrobinę za dużo akcji, bo cały czas coś się dzieje, najczęściej niezbyt atrakcyjnie, to spokojnie mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych pozycji jakie czytałam, i na pewno będzie nią na długo. Samantha Shannon sprawiła, że jestem niecierpliwa, i nie mogę się odczekać następnej części. Z czystym sercem – polecam!





9/10





„Sprawiłeś, że poczułam się częścią czegoś, a właściwie częścią wielu rzeczy. Nigdy nie będę w stanie ci się za to odpłacić.”



The Bone Season
Czas żniw | Zakon Mimów | ???



Tak, to już 100 post! Świętujmy! :) 

sobota, 5 kwietnia 2014

Danny White - Jennifer, Liam i Josh



Jennifer, Liam i Josh. Nieautoryzowana biografia gwiazd „Igrzysk śmierci” to opowieść o trzech gwiazdach najgorętszej serii filmowej Hollywood. Intrygująca historia tej niezwykłej trójki opisuje ich relacje na ekranie i poza nim, ich fascynacje, dziecięce marzenia, historię karier, role filmowe i telewizyjne, związki i nadzieje na przyszłość. Przede wszystkim zaś stara się odpowiedzieć na pytanie, jak to jest dostać szansę zagrania jednej z trzech najbardziej pożądanych ról filmowych świata.

Film Igrzyska śmierci, nakręcony na podstawie bestsellerowej powieści pod tym samym tytułem, stał się absolutnym światowym hitem. Drugi obraz serii W pierścieniu ognia był bezsprzecznie najlepszą premierą 2013 r. Trzeci film, Kosogłos, który będzie nakręcony w dwóch częściach, jeszcze nie powstał, a już jest najbardziej wyczekiwanym filmem 2014 r.

Większość z was zapewne zna książkę bądź film Igrzyska śmierci. Jak niektórzy z was wiedzą, ubóstwiam i jedno i drugie. Więc gdy dowiedziałam się, że wychodzi biografia głównych aktorów, czyli Jennifer, Josha i Liama, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, więc ta pozycja w mgnieniu oka znalazła się na mojej liście do „MustHave”. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania książki Jennifer, Liam i Josh przyjęłam ją od razu. Po niedługim oczekiwaniu, biografia była już u mnie w domu, a gdy znalazłam odrobinę czasu zabrałam się za nią bez większego wahania. I dosłownie nie byłam w stanie oderwać się od czytania. Po kilku godzinach, ta pozycja była przeczytana a ja zbierałam myśli.

Książka Jennifer, Liam i Josh. Nieautoryzowana biografia gwiazd Igrzysk śmierci  jest podzielona na dwie części: „Życie przed Igrzyskami” i „Życie po Igrzyskach”. W części pierwszej, jest sześć rozdziałów o życiu aktorów. W drugiej części, rozdziały są poświęcone wszystkim trzem osobom. W książce znajdują się także zdjęcia, zarówno z dzieciństwa gwiazd jak i czasu teraźniejszego. Nie brakuje również informacji o tym jak to się stało, że Jen, Liam i Josh są teraz gwiazdami znanymi na całym świecie. Jest również dużo cytowanych wypowiedzi dla gazet czy stron internetowych, chociaż uważam, że jest tego za dużo. 

Rozdziały o Jennifer Lawrence są napisane najlepiej, i gdyby zsumować całą powieść, najwięcej było mówione właśnie o niej. Mamy wypowiedzi samej kobiety, jak i jej rodziny, czy portali internetowych. Okazuje się, że zawsze starała się, być normalną i niegwiadorzącą  osobą. W filmach gra już od  najmłodszych lat. Zarówno w jakichś lekkich pozycjach, jak i w bardziej zakręconych. Wszytko jest opisane dość ciekawie, gdyby nie to, że w niektórych momentach Danny White, czyli autor tracił cały zapał, i kopiował z Wikipedii. 
Tak jak to w jaki sposób było opowiedziane życie Jennifer, zupełnie inaczej jest z Liamem. To chyba wypadło najsłabiej. Język jakim zaczął się posługiwać autor stracił zupełnie całą magię. Ale gdy zamiast o Liam’ie autor zaczął opowiadać o byłej narzeczonej mężczyzny – Miley Cyrus – zwariowałam. Poczułam się tak, jakby to była biografia Miley, a nie jej niedoszłego chłopaka. Także większość rozdziału Liama jest skupiona na dziewczynie, i również nie spodobało się.
Po słabym rozdziale trzecim i czwartym, przychodzi czas na magiczną piątkę, czyli na Josha Hutersona. Powiedzmy szczerze, jego historia bardzo mnie interesowała. Okazało się, że jego rodzice zawsze pilnowali aby nie stał się rozpuszczoną gwiazdeczką. Niestety, tu również zostali wprowadzeni  inni aktorzy , tacy jak Jackson, czy MacaulayCulkin, czyli gwiazda filmu „Kevin sam w domu”.

Niestety, Danny mógł się bardziej postarać. Wszystko nie prezentowało by się tak źle, gdyby nie to, że było nie po kolei. W jednym momencie mówimy o 2005, później przeskakujemy do 2009, a akapit dalej mamy możliwość czytania o 2007. Ugh! Gdyby nie, to książka była by naprawdę dobra! Jednak coś co bardzo mi się spodobało, to możliwość poznania historii książkowych Igrzysk śmierci, jak to się stało, że teraz kocha ją tyle osób.

Tej biografii i nie polecam, i nie odradzam. Wybór należy do ciebie, drogi Czytelniku.






6/10






„ Nie wiem dlaczego Harvey wyznaczył akurat Jennifer. Naprawdę miała ze dwa latka, gdy zostałem prezydentem. Natknąłem się na nią za kulisami i wyglądała tak, jakby zwiedzała Muzeum Historii Naturalnej. Patrzyła na mnie jak na dinozaura.”




Za możliwość poznania historii gwiazd Igrzysk śmierci dziękuję wydawnictwu Feeria!

wtorek, 1 kwietnia 2014

Wyzwanie Paranormal romance - marzec
















Hej!
Dzisiaj szybciutko chcę pokazać nasze wyniki w wyzwaniu Paranormal Romance. Razem przeczytałyśmy 29 książek. O trzy mniej niż w styczniu i o cztery więcej niż w lutym. Jest dobrze! ;)
A wyniki przedstawiają się tak:

1 książkę przeczytały: Oli, Adrianna Olczak, Marcela Pomper i Diana Górska
2 książki przeczytały: Sophie Carmen, Roberta Raj i Adriana B
3 książki przeczytały: Ludzka sokowirówka i Patrycja Waniek
4 książki przeczytały: Niko i Ola C.
A najwięcej bo aż 5 książek przeczytała: Ines Lavender - Gratulacje!

To by było na tyle :)
Więc ja się z wami żegnam, i zmykam do kina na Akademię Wampirów!

Całuję,
Sophie Carmen