wtorek, 20 stycznia 2015

Suzanne Collins - Kosogłos


To tylko sen, powtarzasz uparcie w myślach. Nie może być prawdziwy. Słyszysz okropne krzyki, czujesz mdlący zapach róż. Starasz się odpędzić straszne myśli. Kolejny wrzask. Do twoich uszu trafia krzyk. Wydaje ci się znajomy. O nie, to nie może być… Otwierasz oczy, a twój koszmar staje się prawdziwy. Znów trafiłeś na arenę, a Głodowe Igrzyska trwają.

Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem przeszła przez ten koszmar po raz drugi i przeżyła Ćwierćwiecze Poskromienia. Niestety, jej dom wraz z całą Dwunastką został spalony przez Kapitol. Teraz mieszka wraz z matką i siostrą w Trzynastce, która wbrew temu co mówił Kapitol, istnieje i co więcej – ma zamiar przeciwstawić się dyktatorskiej władzy. Katniss wykończona fizycznie i psychicznie zgadza się zostać Kosogłosem – symbolem oporu. Zadanie nie będzie łatwe, ponieważ dziewczynie dane będzie zmierzyć się nie tylko z wojskami prezydenta Snowa, ale także z własnymi problemami moralnymi i miłosnymi. Czy podczas wojny jest czas na jakiekolwiek uczucia? Czy może to usprawiedliwić nawet najokrutniejsze postępowanie wobec innych?

Zarówno pierwszą i drugą część Igrzysk Śmierci przeczytałam z dobre trzy lata temu. Pożyczyłam je od kuzynki, więc w sumie od niej wszystko zależało. Miała także Kosogłosa, ale nie mogła mi go pożyczyć, bo był u kogoś innego. Później miała go wysyłać, dać na wakacjach… Skończyło się tak, że nie przeczytałam ostatniej części. W końcu na święta odpakowując prezenty znalazłam tam oto tą niebieściutką książkę. Bardzo się cieszyłam, zapomniałam o wcześniejszych uprzedzeniach. Do momentu w którym kończy się filmowa pierwsza część Kosogłosa zniosłam dobrze. Chociaż wiedziałam o wszystkim co się stanie (mało co zostało zmienione w filmie) podobało mi się. Kiedy dotarłam do „drugiej” części, już nie było mi do śmiechu, a wręcz przeciwnie. 

Wyobrażałam sobie wielokrotnie jak Suzanne Collins napisze trzecią część, tym razem bez Igrzysk. Czy da sobie radę? A może nie wyjdzie jej to w ogóle? Miałam wiele scenariuszy, dotyczących nie tylko tego co wymyśli, ale też tego jak to zrobi. Dalej nie pojmuję jak mogła zrobić coś takiego. Moje serce przyśpiesza na samą myśl o Kosogłosie. Dzieje się to samo co przy książkach spod pióra Johna Greena. Nienawidzę i kocham Collins jednocześnie. Nie wiem które uczucie jest poprawne. I chociaż na zewnątrz wyglądam zwyczajnie, w środku mnie jest istne pobojowisko, spowodowane przez tą jedną, niewinnie wyglądającą książkę. Sama nie wiem co się stało, ale czytając Kosogłosa wszystko się ciągnęło. Zawieszałam wzrok dłużej na stronie, czytałam ją ponownie. Starałam się zrozumieć co się dzieje. I dlaczego musi być tak a nie inaczej. 

Bohaterowie to zupełnie inna bajka niż na samym początku. Katniss stara się być poważna, opanowana, ale nie wychodzi jej to ani trochę. Siedzący w jej głowie czytelnik często sam myśli, że zwariowała, że jest z nią coraz gorzej. W sumie nie dziwię się. Suzanne postawiła przed sobą trudne zadanie do wykonania – stworzyć postać, która dwukrotnie przeżyła Głodowe Igrzyska i nie zwariowała. Pewnie uważasz, drogi Czytelniku, że to głupie, ale za to prawdziwe. Nie byłabym w stanie wykreować postaci tak dobitnie skrzywdzonej, załamanej i dążącej tak uparcie do celu. Dajmy jednak spokój żołnierzowi Everdeen. Tak jak w poprzedniej części szczerze nienawidziłam Finnicka, w Kosogłosie coś mnie złamało i naprawdę go polubiłam. Szczerze go polubiłam. Dlaczego mi to zrobiłaś, Suzanne Collins?

Nie mogłam się doczekać, aż skończę tą trylogię. Ale dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo nie chcę jej kończyć. Wolałam pozostać w słodkiej niewiedzy, jednak nie byłam w stanie wytrzymać. Mogę ją przeczytać drugi i trzeci raz, ale nigdy to już nie będzie to samo. Po skończeniu tej trylogii siedzę i wpatruję się w nieistniejący punkt, zastanawiając się, co pocznę teraz ze swoim życiem. Moja ukochana trylogia skończona. Mimo tego, że jestem ciekawa co nastąpiło po zakończeniu, cieszę się, że Collins skończyła z tym raz na dobre i nie będzie tego ciągnąć w nieskończoność jak niektórzy autorzy. Podczas czytania Kosogłosa zostałam „wbita” w fotel. Wiele razy czytałam jedno zdanie w kółko starając sobie udowodnić, że to nie jest prawdą. Trzęsłam się, książka spadła na ziemię kilka razy. Nie wiedziałam, jak zareagować. Ta powieść (w sumie cała trylogia) są taką bombą emocjonalną, że to jest nie do opisania. Jeśli ty, drogi Czytelniku, jeszcze nie zabrałeś się za dzieła Suzanne Collins, mam dla ciebie ostrzeżenie - Igrzyska Śmierci uzależniają.





10/10





"Ogień jest zaraźliwy! I jeśli my spłoniemy, Ty spłoniesz razem z nami."





Igrzyska śmierci
Igrzyska śmierci | W pierścieniu ognia | Kosogłos

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam tą książkę, uroniłam przy niej łzy, a teraz nie mogę się doczekać filmu, gdyż uwielbiam oglądać innych wyobrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna. Pamiętam, że odebrałam ją najlepiej w porównaniu do pozostałych części, najbardziej mi się spodobała, najbardziej mnie rozbiła. Koniecznie muszę tę trylogię rozpocząć raz jeszcze, bo jest co wspominać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka bardzo dobra , lecz mi bardziej podobała się część I i II. Taa była naprawdę bardzo dobra ale jednak... dla mnie 8/10 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam, ale ten tom trylogii najmniej mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a na mnie trylogia Collins dalej czeka na półce i się kurzy :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Na razie przeczytałam tylko 1. tom, ale resztę mam w planach.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło jeśli komentujesz mój post! Ciepło zachęcam do wyrażenia swojej własnej opinii :)
Daria