Księżniczka Lia jest pierwszą córką domu Morrighan, królestwa przesiąkniętego tradycją, poczuciem obowiązku i opowieściami o minionym świecie. W dniu swojego ślubu ucieka, uchylając się od obowiązków - pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie w celu zapewnienia sojuszu politycznego. Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie rozpoczyna nowe życie. Gdy do wioski przybywa dwóch przystojnych nieznajomych, w Lii rozbudza się nadzieja. Nie wie, że jeden z nich jest odtrąconym księciem, a drugi to zabójca, który ma za zadanie ją zamordować. Wszędzie czai się podstęp. Lia jest bliska odkrycia niebezpiecznych tajemnic.
O powieści spod pióra Mary E. Pearson słyszałam nie raz, zwłaszcza za granicą. Gdy dowiedziałam się, że powieść ta wyjdzie u nas, nie wahałam się ani chwili. Fałszywy pocałunek okazał się ciekawy, tajemniczy i wciągający. Autorka wykreowała nowy świat, historię, zupełnie mieszając czytelnikom w głowach. Ale żeby nie było zbyt kolorowo, znalazły się też małe minusy.
Zacznijmy od zabiegu, który pewnej części czytelników mógł przypaść do gustu. Chodzi tu o trik bardzo często stosowany w filmach - scena pierwsza się urywa, a wyjaśnienie tego co działo się dalej, pojawia się w scenie drugiej, trzeciej bądź gdzieś dużo później (jak na przykład po połowie książki). Mi osobiście niezbyt się to spodobało, bo siało niepotrzebny zamęt. Lubię tajemnice, ale taka niewiedza okazuje się po prostu zbędna. Dodatkowo, autorka opowiada całą historię z perspektywy trzech osób - księżniczki, zabójcy i księcia. Na niektórych wydarzeniach skupiała się jednak bardziej, pokazując ją z punktu widzenia dwóch bohaterów nie jako kontynuację, a ponowne przedstawienie.
Pomijając te dwie wady, Mary E. Pearson pisze w przyjemny sposób, stylizując się trochę na język średniowiecza. Nie jest to jednak przeszkodą, a miłym dodatkiem. Akcja od pewnego momentu pędzi przed siebie nie raz zaskakując czytelnika. Dodatkowo autorce udaje się opisywać miejsca wydarzeń w krótki lecz treściwy sposób, dzięki czemu bardzo łatwo wyobrazić sobie to, co widzą bohaterowie.
Czas na postacie. Najbardziej mi się spodobało, jaką widać zmianę w nastawieniu Lii. W sensie, nadal jest tak samo uparta i pewna siebie, jednak zmieniają się jej priorytety, przez co staje się odważniejsza, przy okazji poznając prawdziwą siebie. Niby taki motyw często się pojawia, jednak tu został on ciekawie przedstawiony oraz podkreślony. Teraz jest krótka chwila w której możecie się zaśmiać z mojej głupoty - przez całą powieść zamieniałam rolę księcia i zabójcy. Warto więc zapisać, zapamiętać i się nie mylić. Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to dodam tylko, iż jednego z nich polubiłam o wiele bardziej i nie chodzi tu o "czarny charakter". Na koniec - autorka niepotrzebnie wprowadziła w Fałszywy pocałunek trójkąt miłosny, bo bez niego byłoby o niebo lepiej.
Mimo małych wad, Fałszywy pocałunek jest bardzo dobrą książką. Wciągającą, tajemniczą, z własną, odrobinę skomplikowaną historią. Trudno było się rozstać z bohaterami i to jeszcze w takim momencie! Z niecierpliwością czekam na kontynuację i liczę na to, że okaże się tak dobra, jak myślę.
7/10
"Nawet my jesteśmy winni temu, że nienależycie opiekujemy się darami, a dary, które nie są karmione, więdną i umierają."
Kroniki Ocalałych
Morrighan (0.5) | Fałszywy pocałunek | The Heart of Betrayal | The Beauty of Darkness
PREMIERA 3 SIERPNIA!
Za możliwość ucieczki z Lią dziękuję wydawnictwu Initium!
Szkoda, że tak wielu autorów decyduje się na wprowadzenie trójkątów miłosnych, no cóż...
OdpowiedzUsuńNiemniej wydaje się tyć książką ciekawą i wartą uwagi.
Pozdrawiam!