środa, 17 lutego 2016

Kass Morgan - Dzień 21



Minęły już trzy tygodnie. Trzy tygodnie na Ziemii, która okazuje się nie całkiem pusta. Kiedy chłopak kończy zakopywać grób, kładziesz na samej górze piękny kwiat. Następnie szybko się odwracasz i zmierzasz ku ognisku na samym środku obozowiska. W tym samym momencie ktoś wychodzi z lasu. Okazuje się, że to jeden ze 100, który poszedł coś upolować. Pomagasz mu przygotować zwierzę, po czym nabijacie je na patyki i trzymacie nad ogniskiem. Kiedy zjadacie kolacje zastanawiasz się, jak długo to jeszcze potrwa. Jedzenia zostało mało, a trudno jest upolować na tyle duże zwierzę, aby wykarmić prawie 100 osób. Boisz się, ale wiesz, że to nieuniknione. Gdzieś w tobie tli się nadzieja, że reszta kolonistów przyleci na Ziemię. Jednak to wydaje się niemożliwe. 

Stu zesłańców walczy o przeżycie ze świadomością, że uda im się to tylko dzięki solidarności. Od lądowania misji 100 na porzuconej niegdyś Ziemi minęło 21 dni. Są pierwszymi ludźmi, którzy postawili stopę na ojczystej planecie od stuleci... a przynajmniej tak myśleli. Wells usiłuje przekonać zesłańców, aby wspólnie stawili czoło nieznanym wrogom. Clarke wyrusza na Mount Weather w poszukiwaniu innych przybyszów z Kolonii, a Bellamy chce za wszelką cenę uratować siostrę. Tymczasem na statku Glass musi wybrać pomiędzy miłością swojego życia - a samym życiem!

Wreszcie nadszedł ten cudowny moment, kiedy mogłam przeczytać kontynuację „Misji 100”, czyli Dzień 21. Niestety zabrałam się za tą powieść w złym momencie – koniec pierwszego półrocza i zaliczanie wszystkich przedmiotów, kartkówki, sprawdziany, przez co dziennie byłam w stanie przeczytać zaledwie kilka stron, a niekiedy w ogóle nie chciało mi się otwierać książki. Była to głupia decyzja, bo nie było dane mi „wczuć” się w Dzień 21. Na szczęście jednego dnia okazało się, że mam mnóstwo wolnego czasu, więc postanowiłam trochę poczytać. I tak bardzo się wciągnęłam, że nie mogę uwierzyć, że to koniec drugiej części! Dlaczego to było takie krótkie? 

Tak bardzo stęskniłam się za historią wykreowaną przez Kass Morgan, że nie potrafię tego ująć w słowa. Dopiero rok później dostałam możliwość powrócenia na przyszłą Ziemię i mimo tego, że pierwszy rozdział niekoniecznie mnie porwał, reszta sprawiała, że siedziałam z zapartym tchem. Wolałabym zostawić to dla siebie, ale to idealnie oddaje moja uczucia względem książki Morgan – pod koniec po jednym rozdziale serce waliło mi jak oszalałe, ja zapatrzyłam się w jakiś punkt, a w głowie miałam taką gonitwę myśli, że przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Autorka dokładnie wie, jak sprawić, żeby Czytelnik poczuł prawdziwe, oszałamiające emocje. 

Z perspektywy czasu mogę przyznać, że postać Glass nie zbyt przypadła mi do gustu. Albo inaczej – nie tyle bohaterka, co rozdziały z jej perspektywy bardzo mi się dłużyły. Ale w Dniu 21 w dziewczynie zaszła wielka zmiana. Bardzo ją polubiłam, a tym bardziej Luke’a, który podbił moje serce. Z kolei Clarke zdecydowanie mi się nie spodobała. Stała się bardziej niezdarna, niepewna         w tym co robi i co myśli. Nie uznaję tej zmiany na plus. Bellamy jak to Bellamy. Nie należy do moich ukochanych postaci, ale go lubię. Prawdę mówiąc nie da się go nie lubić! Jeśli zaś chodzi o Wellsa - nadal znajduje się poza kręgiem fajnych postaci. 

Dzień 21 jest naprawdę znakomitą kontynuacją. Jeśli oglądacie serial, bez wahania sięgnijcie po książki Kass, gdyż zupełnie odbiegają od „The 100”, przez co przyjemność czytania jest jeszcze większa! Nie nastawiałam się na zbyt wiele, a dostałam coś niesamowitego. Podczas czytania nie opuszczało mnie przeczucie, że Kass Morgan dopięła wszystko na ostatni guzik nie pozwalając niczemu wymknąć się spod kontroli. Jest tajemnica, zaskoczenie, przyjaźń, strach, miłość. Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do przeczytania „Misji 100” oraz Dnia 21





7/10





„Nie rodzimy się tylko dla samych siebie.”



100
Misja 100 | Dzień 21 | Homecoming



Za możliwość przeżycia ekscytującej wyprawy dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

3 komentarze:

  1. W wielkim zamiłowaniem oglądam serial "The 100", więc może kiedyś sięgnę po książkowy pierwowzór.
    Pozdrawiam :)

    http://wszystkocowiemoksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz słyszę o tej serii, ale wydaje mi się, że jest ona warta mojej uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja pierwszego tomu właśnie pojawiła się u mnie. Powiem tak: nie jestem fanką tej serii, serialu również. W przeciwieństwie do ciebie bardzo lubię Glass, a nie trawię Clarke. Po drugi tom raczej nie sięgnę.
    Pozdrawiam, www.annwithbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło jeśli komentujesz mój post! Ciepło zachęcam do wyrażenia swojej własnej opinii :)
Daria