Minęły już
trzy tygodnie. Trzy tygodnie na Ziemii, która okazuje się nie całkiem pusta.
Kiedy chłopak kończy zakopywać grób, kładziesz na samej górze piękny kwiat.
Następnie szybko się odwracasz i zmierzasz ku ognisku na samym środku
obozowiska. W tym samym momencie ktoś wychodzi z lasu. Okazuje się, że to jeden
ze 100, który poszedł coś upolować. Pomagasz mu przygotować zwierzę, po czym
nabijacie je na patyki i trzymacie nad ogniskiem. Kiedy zjadacie kolacje
zastanawiasz się, jak długo to jeszcze potrwa. Jedzenia zostało mało, a trudno
jest upolować na tyle duże zwierzę, aby wykarmić prawie 100 osób. Boisz się,
ale wiesz, że to nieuniknione. Gdzieś w tobie tli się nadzieja, że reszta
kolonistów przyleci na Ziemię. Jednak to wydaje się niemożliwe.
Stu zesłańców
walczy o przeżycie ze świadomością, że uda im się to tylko dzięki solidarności.
Od lądowania misji 100 na porzuconej niegdyś Ziemi minęło 21 dni. Są pierwszymi
ludźmi, którzy postawili stopę na ojczystej planecie od stuleci... a
przynajmniej tak myśleli. Wells usiłuje przekonać zesłańców, aby wspólnie
stawili czoło nieznanym wrogom. Clarke wyrusza na Mount Weather w poszukiwaniu innych przybyszów z
Kolonii, a Bellamy chce za wszelką cenę uratować siostrę. Tymczasem na statku
Glass musi wybrać pomiędzy miłością swojego życia - a samym życiem!
Wreszcie
nadszedł ten cudowny moment, kiedy mogłam przeczytać kontynuację „Misji 100”,
czyli Dzień 21. Niestety zabrałam się
za tą powieść w złym momencie – koniec pierwszego półrocza i zaliczanie
wszystkich przedmiotów, kartkówki, sprawdziany, przez co dziennie byłam w
stanie przeczytać zaledwie kilka stron, a niekiedy w ogóle nie chciało mi się
otwierać książki. Była to głupia decyzja, bo nie było dane mi „wczuć” się w Dzień 21. Na szczęście jednego dnia
okazało się, że mam mnóstwo wolnego czasu, więc postanowiłam trochę poczytać. I
tak bardzo się wciągnęłam, że nie mogę uwierzyć, że to koniec drugiej części!
Dlaczego to było takie krótkie?
Tak bardzo
stęskniłam się za historią wykreowaną przez Kass Morgan, że nie potrafię tego
ująć w słowa. Dopiero rok później dostałam możliwość powrócenia na przyszłą
Ziemię i mimo tego, że pierwszy rozdział niekoniecznie mnie porwał, reszta
sprawiała, że siedziałam z zapartym tchem. Wolałabym zostawić to dla siebie,
ale to idealnie oddaje moja uczucia względem książki Morgan – pod koniec po
jednym rozdziale serce waliło mi jak oszalałe, ja zapatrzyłam się w jakiś
punkt, a w głowie miałam taką gonitwę myśli, że przez chwilę nie wiedziałam co
się dzieje. Autorka dokładnie wie, jak sprawić, żeby Czytelnik poczuł
prawdziwe, oszałamiające emocje.
Z perspektywy
czasu mogę przyznać, że postać Glass nie zbyt przypadła mi do gustu. Albo
inaczej – nie tyle bohaterka, co rozdziały z jej perspektywy bardzo mi się
dłużyły. Ale w Dniu 21 w dziewczynie
zaszła wielka zmiana. Bardzo ją polubiłam, a tym bardziej Luke’a, który podbił
moje serce. Z kolei Clarke zdecydowanie mi się nie spodobała. Stała się bardziej
niezdarna, niepewna w tym co robi
i co myśli. Nie uznaję tej zmiany na plus. Bellamy jak to Bellamy. Nie należy
do moich ukochanych postaci, ale go lubię. Prawdę mówiąc nie da się go nie
lubić! Jeśli zaś chodzi o Wellsa - nadal znajduje się poza kręgiem fajnych
postaci.
Dzień 21 jest naprawdę znakomitą
kontynuacją. Jeśli oglądacie serial, bez wahania sięgnijcie po książki Kass,
gdyż zupełnie odbiegają od „The 100”, przez co przyjemność czytania jest
jeszcze większa! Nie nastawiałam się na zbyt wiele, a dostałam coś
niesamowitego. Podczas czytania nie opuszczało mnie przeczucie, że Kass Morgan
dopięła wszystko na ostatni guzik nie pozwalając niczemu wymknąć się spod
kontroli. Jest tajemnica, zaskoczenie, przyjaźń, strach, miłość. Nie pozostaje
mi nic innego, jak zachęcić Was do przeczytania „Misji 100” oraz Dnia 21.
7/10
„Nie rodzimy się
tylko dla samych siebie.”
100
Za możliwość
przeżycia ekscytującej wyprawy dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
W wielkim zamiłowaniem oglądam serial "The 100", więc może kiedyś sięgnę po książkowy pierwowzór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://wszystkocowiemoksiazkach.blogspot.com/
Pierwszy raz słyszę o tej serii, ale wydaje mi się, że jest ona warta mojej uwagi :)
OdpowiedzUsuńRecenzja pierwszego tomu właśnie pojawiła się u mnie. Powiem tak: nie jestem fanką tej serii, serialu również. W przeciwieństwie do ciebie bardzo lubię Glass, a nie trawię Clarke. Po drugi tom raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, www.annwithbooks.blogspot.com