Lara Jean wiedzie zupełnie normalne życie szarej myszki. No, prawie. Chcąc uwolnić się od uczuć do chłopaków pisze listy, które następnie adresuje i zamyka w pudełku. Wszystko się zmienia, kiedy przez przypadek adresaci dostają wyznania dziewczyny.
Od dłuższego czasu walczyłam z chęcią obejrzenia tego filmu. Jednym z głównych powodów było to, że przede wszystkim chciałam się najpierw zapoznać z pierwowzorem niedawno ponownie wydanym w Polsce. W końcu jednak stało się - w sobotni poranek zasiadłam przed laptopem i włączyłam Do wszystkich chłopców, których kochałam. Wiecie, zaczynam żałować, że tak późno się za to zabrałam!
Do filmów, w przeciwieństwie niż do książek, podchodzę raczej z neutralnym nastawieniem, nie oczekując nie wiadomo czego. Dlatego jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Już od pierwszych minut zostałam ujęta za serce ładnymi kadrami i scenerią, na którą aż miło się patrzyło.
Bardzo spodobał mi się także realizm historii Lary Jean. Jako rówieśniczka głównej bohaterki z którą zauważyłam wiele łączących mnie elementów, muszę przyznać, że wczułam się w akcję, która pochłonęła mnie bez reszty. Oprócz wątku listów i miłości, zostały poruszone także inne tematy - zwłaszcza rodziny żyjącej z jednym rodzicem oraz siostrzanych uczuć.
Aktorzy zostali dobrze dobrani, choć widoczna jest różnica między wiekiem ich, a odgrywanych przez siebie bohaterów. Myślę jednak, że można na to przymknąć oko z racji tego, że to dość częsty zabieg stosowany w dzisiejszych czasach. W obsadzie znajdziemy takie osoby jak Lana Condor (Lara Jean Covey), Noah Centineo (Peter Kavinsky) czy Janel Parrish (Margot Covey). Uważam, że dobrze odegrali swoje role, a związki pomiędzy postaciami były w realistyczny sposób widoczne.
Idealnym dodatkiem do Do wszystkich chłopców, których kochałam jest naprawdę świetna muzyka, zawierająca piosenki wpasowujące się w klimat filmu. Co najmniej do połowy zastanawiałam się nad zakończeniem, jednak muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona. Pytanie tylko czy powstanie kolejna część, bazująca na drugim tomie trylogii Jenny Haan. Jeśli odpowiedź jest twierdząca, z chęcią ją obejrzę! Reasumując, myślę, że jest to ekranizacja, która raczej przypadnie do gustu młodzieży, zwłaszcza płci pięknej. Lekka historia idealna na chłodne już wieczory.
8/10
Najpierw muszę przeczytać książkę.:)
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się niebawem przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńKsiązki nie czytałam i nie mam w planach, ale film oglądałam i bardzo mi się podobał - zgadzam się w stu procentach, że idealnie nadaje się na zimne wieczory. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
https://recenzjeklaudii.blogspot.com/