Zuchwały
awanturnik Peter Quill kradnie tajemniczy artefakt stanowiący obiekt pożądania
złego i potężnego Ronana, którego ambicje zagrażają całemu wszechświatowi.
Chcąc uniknąć gniewu Ronana, Quill zmuszony jest zawrzeć niewygodny sojusz z
czterema niemającymi nic do stracenia outsiderami: Rocketem – uzbrojonym
szopem, Grootem – drzewokształtnym humanoidem, śmiertelnie niebezpieczną i
tajemniczą Gamorą i żądnym zemsty Draxem Niszczycielem. Kiedy główny bohater
odkrywa prawdziwą moc artefaktu i zagrożenie, jakie stanowi on dla kosmosu,
musi zmobilizować swoich niesubordynowanych towarzyszy do ostatniej bitwy, od
której zależą losy galaktyki.
Po obejrzeniu
naprawdę dobrego filmu (w tym wypadku był to „Jurassic World”) sprawdzam, w
jakich jeszcze filmach grali aktorzy, których gra aktorska mi się spodobała. I
w ten sposób natrafiłam na Strażników
galaktyki, których chcę obejrzeć od praktycznie samej premiery. Chris Pratt
pozytywnie mnie zaskoczył w wyżej wymienionym „Jurassic World” więc nie mogłam
się doczekać zobaczenia go w innej roli. Początek filmu jest ciekawy, środek
trochę nudny, ale to co się dzieje po połowie… po prostu brak mi słów, żeby to
opisać. Dzięki temu widzowie, którzy już mieli wyłączyć telewizor bądź laptopa,
wciągają się w tę całą akcję. Zakończenie mnie zaskoczyło, co nie zmienia
faktu, że z chęcią obejrzę kontynuację.
Wbrew
wszystkiemu aktorzy nie za bardzo przyłożyli się do gry. Do postaci, które
spodobały mi się najbardziej należy gadający zwierzak – Rocket oraz chodzące
drzewo czyli uroczy Groot. Tak jak Pratt (Peter) i Dave Bautista (Drax) wyszli
z tego nieźle, tak Zoe Saldana która gra Gamorę jest porażką tego filmu. Bardzo
nie podoba mi się sposób, w jaki przedstawiła tą bohaterkę, która przy innej
aktorce stałaby się lepszą wersją samej siebie. Malutkim minusem jak na mój
gust, jest zbyt dużo postaci. Gdzieś tak w połowie pogubiłam się w tym i w
końcu nie wiedziałam, kto jest kim, kto jest zły, a kto dobry. Zanim zakończę
wers o postaciach, pozwolicie, że wrócę na chwilę do postaci chodzącego drzewa.
Jest to bohater, który z początku może się wydawać niezbyt inteligentny,
chociaż uważam, że rozumiał o wiele więcej niż nam się wydaje. Co z tego, że
jedyne co mówił to: „I’m Groot”. Urocza postać. Zaś Rocket jest tak genialny,
że nawet w pewnych kwestiach (czytaj: sarkazm) ośmielę się porównać go do
Jace’a z „Darów Anioła”.
Trochę
ponarzekałam na bohaterów, ale ogólnie całość uważam za udany film, chociaż
jestkilka kwestii które można dopracować. Same efekty specjalne są niezwykłe i zdecydowanie pozwalają się „wciągnąć” w niezwykły klimat. Strażnicy galaktyki mają gdzieś to drugie ukryte dno, ponieważ jest
to film który w pewnym stopniu skupia się na sile przyjaźni i ile można zrobić,
korzystając z pomocy innej
osoby. Wrażenia mam pozytywne. I powtórzę: z niecierpliwością czekam na
kontynuację!
7/10
CIEKAWOSTKA: W ramach
przygotowań do swojej roli Chris Pratt rozpoczął intensywne treningi i
przeszedł na dietę, w wyniku czego schudł ok. 27 kg. Reżyser James Gunn wyznał,
że aktor wypadł na castingu tak dobrze, że otrzymałby rolę nawet bez
drastycznej diety.
Bardzo podobali mi się Strażnicy Galaktyki, nie był to film, na którym musiałabym się skupiać, wręcz przeciwnie, ale za to zabawy było przy nim co nie miara, razem z chłopakiem ostatnio znowu go oglądaliśmy i świetnie się przy nim bawiliśmy :D
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Książek tego typu nie lubię, ale filmy tak. Mam bardzo poplątany gust...Może się skusze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Strażników. Oglądałam już kilka razy. Doskonała gra aktorska, zabawne dialogi i wspaniała muzyka. Dobre kino dla całej rodziny. Wpadnij do mnie po nowości książkowe. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Strażników. Oglądałam już kilka razy. Doskonała gra aktorska, zabawne dialogi i wspaniała muzyka. Dobre kino dla całej rodziny. Wpadnij do mnie po nowości książkowe. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń