wtorek, 19 listopada 2013

Emil Hakl - Zasady śmiesznego zachowania



Siedzisz na podłodze hotelu pokojowego sięgając po plecak. Przyciągasz go do siebie, wyjmując notatnik,  od niedawna pamiętnik. Wyciągasz długopis. Uśmiechając się pod nosem, rozmyślasz o tym co dziś dziwnego robiłeś . Paralotnie, podróże... I... nagle zdajesz sobie sprawę jak czas szybko mija. Dopiero co byłeś dzieckiem, a teraz... Ach ten czas... Płynie nieubłaganie, i nie zatrzymasz tego... 

"Zasady śmiesznego zachowania" to rozdarta na trzy części intymna spowiedź bohatera, którego trafnie charakteryzuje pewna uwikłana w relację z nim kobieta: "Jesteś wiecznie niezadowolony, nieokreślony, nie można się do Ciebie zbliżyć, nie dasz się nabrać, robisz z siebie gwiazdę, chlejesz, rżysz jak koń, w środku cały się trzęsiesz, potem bierzesz stilnox, żeby zasnąć. Chcesz tak umrzeć? Chcesz i jeszcze będziesz z tego śmiesznie dumny". 

Na początku dowiadujemy się, że mężczyzna bierze psychotropy niewiadomego pochodzenia. Na kartach powieści coraz bardziej poznajemy dość irytującego faceta. Towarzyszymy mu kiedy odurzony lata na paralotni, robi bilans „straconych lat”, zajmuje rozmową umierającego ojca, zbywa niedającą się zbyć kobietę, czy płynie w dół delty Dunaju, żeby wysypać prochy ojca do najbardziej z obrzydliwych mórz. A jak się okazuje, także symbolicznie odnaleźć siebie. 

Wszyscy uważają, że ta książka jest znakomita, albo chociaż bardzo dobra. Jednak ja mam inne zdanie. Gdy dowiedziałam się że książka jest wyróżniona „prestiżową Nagrodą Josefa Škorveckiego” oraz, że  „Zasady, to piękna proza, która unosi na hipnotyzujących falach pomysłowego języka, celnych obserwacji, zaskakująco intymnych zwierzeń i energicznych dialogów” aż zaniemówiłam. Możliwe, że Czesi rozumieją tą książkę inaczej. 

Z jednej strony książka opowiada o wszystkim i o niczym. Przez ponad 150 stron główny bohater opowiada głównie o sobie. Długie monologi, wspomnienia z pobytu w wojsku, o tym jak się czuje. Wszystkie te punkty upewniają mnie, że bohater jest nudny i nieciekawy. Żeby chociaż opowiedział to w ciekawy sposób, ale nie, musi podawać to w sposób szarobury i jednostajny, takie mówienie dla samego mówienia. Podstarzały facet opowiada, jak to mu w życiu źle, że do niczego nie doszedł i jest samotny, ale najgorsze jest to, jak udaje stuprocentowego faceta i przezywa kobiety od zwierząt. To, w jaki sposób to robi, już po chwili staje się niesmaczne. Żeby chociaż raz na jakiś czas pochwalił się czeskim poczuciem humoru. Co to, to nie. 

Co do książki mam mieszane uczucia. Dla mnie autor nie spisał się idealnie, ale mogło być gorzej. Chyba najbardziej przeszkadzało mi to, że Emil Hakl używał dużo nazw, które nie wszyscy rozumieją, chociaż na końcu książki są dwustronicowe tłumaczenia różnych wydarzeń, ale gdyby na to spojrzeć, tak czytacie książkę, a tu słowo „Kyje”. Pierwsza myśl jaka się pojawia, to „co to znaczy?”. Uważam, że to przesada aby cały czas trzeba było zaglądać na koniec książki.

Zasady jeśli chodzi o czytanie niemiłosiernie się dłużą. Jest to książka, napisana w taki sposób, jakby Hakl tego nie przemyślał, i pisał spontanicznie, pod wpływem chwili. Na końcu chciałabym na chwilę podczepić się do okładki. Zapowiada ona coś obiecującego. Odrobinę nie potrafię znaleźć powiązania między okładką, a zawartością powieści. Opisy są przydługie, a autor ujmuje to w taki sposób, jakby sam nie wiedział co napisać. W skrócie, nie polecam. Wydaje mi się, że autor przecenił swoje możliwości.




4/10 lub 2/6



„Za dziesięć lat zesrasz się z przerażenia, że wszystko zmarnowałeś. Przyjdzie czas, że będziesz wdzięczny za każdy przypadkowy spam, bo będzie ci odwalało z samotności 100x gorzej niż mi teraz.”


Za książkę dziękuję portalowi Sztukater!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło jeśli komentujesz mój post! Ciepło zachęcam do wyrażenia swojej własnej opinii :)
Daria