Recenzja zawiera spoilery z
poprzednich części.
Słyszysz
pukanie do drzwi. Przerywasz czytanie podręcznika, wstajesz i otwierasz.
Okazuje się, że przyszła twoja współlokatorka, aby pożyczyć buty. Kiwasz głową
i znów zatracasz się w lekturze. Do twoich uszu dobiega dźwięk zachwytu.
Momentalnie zrywasz się z krzesła. Twoja współlokatorka wyciągnęła złe pudło.
Pudło pełne wspomnień o których pragniesz zapomnieć. Odpychasz ją. Delikatnie
zamykasz pudełko, wsuwasz je pod łóżko i wyganiasz współmieszkankę,
zatrzaskując za nią drzwi. Wszystko poszło na marne. Znów zamykasz się w sobie.
Po trudnych
przeżyciach najpierw z dręczącą ją ciotką, a następnie z uzależnioną od alkoholu matką, Emma zupełnie
odcięła się od tego, co było. Ale tylko pozornie. Ma nowe życie i nowych
znajomych w Kalifornii, a mimo to każdego dnia ścigają ją te same wspomnienia.
Broni się przed natrętnymi głosami z
przeszłości, również za pomocą tego, czego tak bardzo się brzydzi – alkoholu. W
taki sposób rozpaczliwie próbuje zapomnieć i ochronić bliskich przed sobą samą…
Co jeszcze ją czeka? Czy nauczy się
kochać siebie? Czy wybierze miłość i nadzieję zamiast rozpaczy i mroku? Czy
Evanowi uda się ją ocalić? A może zrobi to ktoś inny?
Uwielbiam trylogię
Oddechy odkąd skończyłam pierwszą
część i polecam ją każdemu. Strasznie zżyłam się z historią Emmy, która złapała
mnie za serce już na samym początku. Nie powiem, że w tej trylogii są łatwe
tematy, bo tak nie jest, ale Biorąc
oddech zdecydowanie jest najłagodniejszą częścią. Chociaż na początku nie
ma mojego ukochanego Evana, okazało się, że Biorąc
oddech jest bardzo dobrą powieścią. Jednak nie do końca się tego
spodziewałam. Gdy przeczytałam zakończenie, przez dobre 10 minut szukałam
jakiejś dodatkowej kartki, naprawdę.
Rebecca Donovan
zaskoczyła wszystkich, tym razem ukazując Emmę walczącą… ze samą sobą. Nie
ciotką, czy matką, ale z samą sobą i demonami przeszłości. Chociaż czasami
wydawało mi się to strasznie męczące, cieszę się, że mogłam razem z główną
bohaterką przez to przejść. Autorka wprowadza nas w ciemne zakamarki
podświadomości Em, co lepsze, przedstawia także historię z perspektywy Evana,
przez co czytelnik poznaje tę opowieść z zupełnie innej strony. Donovan jak
zwykle idealnie wszystko opisuje, w dodatku tak emocjonalnie, że trudno
wysiedzieć spokojnie.
W Biorąc oddech poznajemy dużo nowych
postaci – szaloną Peyton, opiekuńczą Meg i przyjazną Serenę. Emma wreszcie
zaczyna odpoczywać w towarzystwie Cole’a – który swoją drogą okropnie mnie
denerwował. Mimo tego, że w powieści są nowe osoby, to powracają dobrze znane
nam postacie jak Sara. Rebecca wprowadza nowe rzeczy stopniowo, chociaż niektóre
są nam całkowicie zbędne. Co nie zmienia faktu, że w pewnym momencie się w tym
wszystkim pogubiłam.
Biorąc oddech jest pod wieloma względami zupełnie inny niż
Powód by oddychać i Oddychając z trudem. Jest najsłabszą z
wszystkich części, ale dobrym zakończeniem trylogii. Prawdę mówiąc, z chęcią
przeczytałabym 200-stronicową książkę opisującą życie Emmy i Evana na przykład,
pięć lat później. Rebecca Donovan dzięki tej trylogii zdecydowanie zostaje
jedną z moich ulubionych autorek, a Oddechy
pozostaną na zawsze w moim sercu.
7/10
„W życiu doświadczyłam
miłości i straty. Utrata rzuciła mi wyzwanie, czyniąc mnie silną, ale to miłość
mi pomagała, gdy byłam słaba. Przetrwałam.”
Oddechy
Za możliwość poznania finału Oddechów dziękuję wydawnictwu Feeria!
Od dawna mam w planach tę trylogię, ale jakoś nie mogę się przekonać, by po nią ostatecznie sięgnąć. Słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii na ten temat, ale obawiam się, że nie spełni moich oczekiwań albo wprost przeciwnie i złamie mi serce.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Jakoś tak... nie potrafię zabrać się za tę serię. Chciałabym ją przeczytać, ale z drugiej strony mnie do niej nie ciągnie. Recenzja bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy ostatnia część jest najlepsza lub choćby równie dobra. Jednak bardzo chciałabym poznać tą trylogię. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa książek Donovan, ale jeszcze nie mam ochoty by po nie sięgnąć :x
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Mam w planach tę trylogię już od bardzo dawna, ale jakoś nie mogę złapać okazji, żeby po nią sięgnąć. Może wkrótce mi się uda ;)
OdpowiedzUsuńhttp://alejaczytelnika.blogspot.com/
Całkowicie zgadzam się z tym, ze po skończeniu książki przez dobrych parę minut szukałam dodatkowych kartek hehe <3 Z jednej strony nie mogłam się pogodzić z tym, że to już koniec, że historia Emmy i Evana dobiegła końca, ale z drugiej czułam, że ciągnięcie tej serii na siłę dalej nie miałoby sensu, więc mimo wszystko cieszę się, że Rebecca Donavan napisała trylogię i na tym poprzestała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia z http://faaantasyworld.blogspot.com/ :)
Bardzo chętnie przeczytałabym pierwszą część :)
OdpowiedzUsuńInsane z http://nieuleczalna-bibliofilka.blogspot.com/
A ja skończyłam "Co, jeśli..." i było spoko :)
OdpowiedzUsuńTrylogię miałam w planach ale już mi przeszło. Zupełnie nie rozumiem głównej bohaterki - definitywnie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
my-life-in-bookland.blogspot.com
Jakoś mnie nie ciągnie do tej serii, moja przyjaciółka przeczytała pierwszy tom i nie była zachwycona, więc raczej sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuń