Czekasz na ten moment. Zegar
wybija dwudziestą. Wychodzisz na balkon i siadasz na wiklinowym krześle.
Zamykasz oczy. Nagle w tym momencie słyszysz pierwsze dźwięki muzyki.
Podciągasz nogi pod brodę. Dostosowujesz się do tempa i cicho śpiewasz swój
własny tekst ułożony do tej muzyki. Dźwięki gitary zanoszą cię do zupełnie
nieznanego, nowego ci świata. Melodia nie wydaje ci się znajoma. Zapewne
chłopak z naprzeciwka sam ją napisał. Śmiejesz się pod nosem. Nie potrafisz
wyobrazić sobie wieczoru bez tego małego, prywatnego koncertu.
On, Ridge, gra na gitarze tak, że
porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa
dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje i jest w stabilnym związku.
Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin. Wkrótce tych dwoje
odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo
złamać czyjeś serce…
Jak wiecie, lub nie, brałam udział
w pierwszym, polskim bookathonie organizowanym przez wydawnictwo Otwarte z
książką Maybe Someday autorstwa
Colleen Hoover które kupiłam tydzień wcześniej na Targach Książki w Warszawie,
a to za sprawą licznych pozytywnych recenzji które słyszałam, i znając siebie,
odłożyłabym tą książkę na półkę i przeczytałabym za rok, może dwa. Ale właśnie
bookathon zachęcił mnie do sięgnięcia po nią i jestem nią totalnie oczarowana.
Chociaż, prawdę mówiąc, spodziewałam się zupełnie czegoś innego i końcówka nie
powaliła mnie na kolana, ale całość jest naprawdę nie do opisania. Maybe Someday łączy wszelkie możliwe
emocje – smutek, zadowolenie, złość i radość. To istna bomba emocjonalna!
Po mimo tego, że w Polsce jest już
sześć książek tej autorki, w tym bardzo popularne Hopeless, do tej pory nie miałam z nią styczności. Maybe Someday jest więc pierwszą
powieścią spod pióra Colleen która pojawiła się na mojej półce i skutecznie
zachęciła do sięgnięcia po inne jej dzieła. Hoover posługuje się niesamowicie
lekkim i barwnym językiem, przez co książkę czyta się w mgnieniu oka. Autorka
potrafi wykreować aurę tajemniczości wokół bohaterów i ich życia, co tylko i
wyłącznie dodaje smaczku całości. Książka Colleen Hoover w połączeniu z głosem
Griffina Petersona tworzy jedną, całą, oryginalną całość.
Wydaje się, że postacie z Maybe Someday są… wyjątkowo oklepane.
Dziewczyna uwielbiająca muzykę i chłopak grający na gitarze. Idealnie
połączenie? Może nie do końca. Wbrew wszystkim domysłom, Sydney jest dziewczyną
bardzo skrytą, ale jednak poukładaną i stanowczą, oraz przyjazną (przynajmniej
dla Czytelnika). Autorka wykreowała główną bohaterkę na osobę realną, której
nie sposób nie polubić. Przynajmniej ja polubiłam ją od pierwszych stron. Ridge
jest natomiast chłopakiem idealnym. Delikatnym, romantycznym i trochę
nierozważnym. I skrywa pewien sekret, który czyni go wyjątkowym. Jak zapewne
wszyscy wiedzą, trudno jest stworzyć powieść która nie będzie przewidywalna i w
której postacie będą prawdziwie i prawdziwie tajemnicze. Colleen Hoover to się
udało.
Mimo tego, że druga połowa książki
nie przypadła mi zbytnio do gustu, to pierwszą jestem stanowczo zachwycona.
Czytając Maybe Someday miotały mną
różne emocje. I mimo tego, że przeczytałam ją miesiąc temu – nadal tak jest. Ta
recenzja jest zapewne strasznie „rozsypana” ale nie jestem w stanie zebrać
myśli o książce po której nabawiłam się poważnego kaca książkowego. A to
znaczy, że jest ona naprawdę warta uwagi. Pewnie teraz sobie myślicie, że może
kiedyś przeczytacie tę powieść, ale ja wam mówię, że właśnie teraz jest na to
odpowiedni czas!
9/10
„Hej, serce. Słyszysz
mnie? Wypowiadam ci wojnę.”
Przepiękna książka, które wywołuje naprawdę wiele emocji. A ten cytat na końcu - doskonały. Jak i całość.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki i "Maybe someday" prawdopodobnie będzie pierwszą powieścią Colleen Hoover na mojej półce.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja! :)
http://alejaczytelnika.blogspot.com/
Już od dawna chcę przeczytać tą książkę:)
OdpowiedzUsuńCzytałam i ta książka była wspaniała. Z resztą jak każda Colleen. <3
OdpowiedzUsuńhttp://halcyon-days-blog.blogspot.com/