poniedziałek, 23 czerwca 2014

Jessica Brody - Klub Karmy

Co to właściwie jest karma? Jest to przyczyna - rozumiana w sensie prawa przyczyny i skutku. Czyli prościej ujmując  - dobre rzeczy zostaną nagrodzone, a złe ukarane. Ale nie wszystko może być w rękach karmy, prawda? Trzeba samemu się zabrać za większość rzeczy. Więc dlaczego, nie można dopomóc karmie? Dlatego, że wtedy równowaga została by zachwiana, a nie o to nam chodzi. Chyba.

Madison Kasparkova żyje prawie tak samo jak każda nastolatka. Różni ją to, że od zawsze wiedziała, że istnieje coś takiego jak karma, a co ważniejsze – zawsze w to wierzyła. Jednak gdy udało jej się trafić na imprezę to Loftu – super klubu, który należy do Spencer’a Coopera, bogatego dzieciaka – jej życie obróciło się o 360 stopni. Maddy przyłapała swojego chłopaka na zdradzie z Heather Campbell, najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Z początku, dziewczyna nie mogła przywyknąć do takiej rzeczywistości, ale wymyśliła, co zrobić żeby pozbyć się tego dziwnego uczucia. Razem z przyjaciółkami założyły tajne stowarzyszenie. Ich zadaniem jest odegranie się na takich ludziach jak jej były, czy Heather. Równowaga musi zostać zachowana, a skoro wszechświat o to nie dba, zajmie się tym Klub Karmy.

Ta książka zachęca wszystkim czym ma. Opisem, okładką, tytułem a nawet „książkowym zwiastunem”.  Gdy tylko zobaczyłam jej zapowiedź, wiedziałam, że będę musiała ją jak najszybciej przeczytać. Los chciał, że się udało. Więc gdy tylko Klub Karmy dotarł do mojego domu, czułam dziwne mrowienie, na myśl o tej powieści, i o tym, że niedługo się za nią zabiorę. To jest moje pierwsze spotkanie z Jessicą Brody. Mimo tego, że posiadam jej inną książkę, która została przetłumaczona na polski, nie miałam z nią styczności. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Może męczącego języka, a może książki którą przeczytam w kilka godzin? Wolałabym drugą opcję, i okazało się, że trafiłam w dziesiątkę.

Sposób, w jaki Brody operuje piórem jest idealny, jeśli chodzi o książki z gatunku „młodzieżówek”. Jest lekki, zrozumiały, łatwy w odbiorze i w większej części przepełniony humorem, zresztą tak jak książka. Przyznam, że czytając Klub Karmy nieustanie się śmiałam, co jest dobrą oznaką. Czytanie tej pozycji sprawiło mi ogromną radość, aż w pewnym momencie zaczęłam żałować, że to nie jest trylogia, a taka „chudziutka” powieść. Zdecydowanie brakowało mi tu czegoś. Za szybko się skończyło. Nie uważam, że taki dwustronicowy, nagły przeskok na zupełnie inny temat, był dobrym pomysłem. Może i w niektórych wypadkach, owszem byłby to najlepszy wybór, ale nie w tej książce!

Na bohaterach, szczerze mówiąc zawiodłam się najbardziej. Jest do największy minus tego wszystkiego. Beznadziejni bohaterowie, tak jak w tym przypadku. Nie dość, że zupełnie nic o nich nie wiemy, to do tego cały czas się wszystko myli, ponieważ postaci jest od groma, i trudno ich spamiętać. Jeśli miałabym osądzać o tym, co wyciągnęłam z całej książki o Maddy, uznałabym, że zachowuje się ona bardzo dziecinnie. Zresztą jak wszyscy. W każdym razie, postacie z Klubu Karmy to porażka na „całej linii”. Uważam, że Jessica mogła to bardziej przemyśleć.

Podsumowując, Klub Karmy to książka przy której można się śmiało pośmiać. Jeśli potrzebujesz, drogi Czytelniku, jakiejś powieści która cię „rozluźni”, to właśnie ta powieść jest do tego idealna! Chociaż jest odrobinę za krótka, to jest ciekawa, nie licząc bohaterów. Jeśli nie boisz się nowych wyzwań – zapraszam do przeczytania!






7/10






„Jasne, nieraz słyszałam o rycerzach w lśniących zbrojach zjawiających się w ostatniej chwili na ratunek zagrożonej damie. Stara śpiewka. Ale rycerz w nowym, lśniącym BMW? To coś zupełnie nowego.”








Za możliwość dołączenia do Klubu Karmy dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło jeśli komentujesz mój post! Ciepło zachęcam do wyrażenia swojej własnej opinii :)
Daria