Budzik zaczyna
nagle dzwonić. Zrywasz się z łóżka. Okazuje się, że za dwadzieścia minut masz
autobus podjeżdżający pod twoją pracę. Przeklinasz się w myślach i wleczesz do
łazienki. Myjesz zęby, czeszesz włosy. Stajesz przed ogromną szafą w pokoju.
Odsuwasz drzwi. Przed twoimi oczami staje przynajmniej 20 markowych sukienek i
kilkanaście garsonek. Bierzesz jedną z nich i ubierasz się. Usta malujesz
czerwoną szminką, a na oczy trafia brązowy cień. Kilka pociągnięć tuszem do
rzęs i jesteś gotowa do wyjścia. Zakładasz wysokie szpilki. Już masz wyjść z
domu, kiedy przypominasz sobie o najważniejszym elemencie. Wracasz do sypialni
i spryskujesz się perfumom Coco Chanel. Teraz jesteś naprawdę gotowa.
Jeśli miłość
miałaby mieć zapach, byłby to Chanel N° 5. Czy można upodobnić się do jednej z
największych ikon stylu, takiej jak niezależna, piękna, pożądana i elegancka
Coco Chanel?
Rebecca ma trzydzieści trzy lata,
ponad sto par butów, szafę pełną
małych czarnych, tweedowych garsonek i wielki sentyment dla olśniewającej Coco
Chanel. Ta bujająca w obłokach romantyczka jest bez pamięci zakochana w
Niccolò, razem z którym, po roku związku na odległość, w końcu zamieszka w
Mediolanie. Szczęście wydaje się być w zasięgu ręki. Niestety, czeka ją przykra
niespodzianka...
Chociaż
słyszałam wiele nieprzychylnych opinii o Alei
Chanel N5, stwierdziłam, że muszę się przekonać na własnej skórze czy jest
tak źle. Niestety, to chyba nie był dobry pomysł. Zawiodłam się i to bardzo.
Moja poprzeczka i tak nie była postawiona wysoko, co nie zmienia faktu, że
Danieli Farnese nie udało się jej przekroczyć. Mówiąc szczerze, męczyłam się z
tą powieścią przez bite trzy tygodnie. Dziennie czytałam po kilka stron, bo po
prostu nie byłam w stanie przez to przebrnąć. Dziwię się sobie, że udało mi się dobrnąć do końca. W innych
okolicznościach odłożyłabym Aleję Chanel N5
na bok, na bardzo długi czas.
Daniela
Farnese ma ciężki, niezbyt przyjemny język, co tylko utrudnia czytanie. Odnoszę
także wrażenie, że książka cały czas kręci się wokół tego samego tematu. Cały
czas „randki”, „ach, jak ci współczuję, że zerwał z tobą” i „chcę być z nim”.
Po połowie staje się to już męczące i bez sensu. Lepiej napisać książkę, która
będzie miała 200 stron, ale historia nie będzie zataczała powtórnego koła, niż
prawie 350 stronnicową powieść, gdzie cały czas jest to samo. Po chwili
znajduje się ciekawsze zajęcia niż czytanie, bo po prostu „wieje nudą”. Nie
powiem, że wszystko jest źle. Pod koniec staje się ciekawie, a język autorki
nie jest już tak bardzo męczący.
Rebecca ma
trzydzieści trzy lata i uważa, że jest stara. Co do tego się nie zgodzę, lecz
powiem wprost – jest strasznie płytka. Liczy się dla niej tylko ilość sukienek,
butów, kosmetyków i czy wygląda lepiej od dopiero co poznanej dziewczyny.
Wygląd stawia na pierwszym miejscu, co w jej przypadku stanowi samo dno. To nie
jest już dbanie o wygląd, tylko rywalizacja o to, kto będzie najlepiej wyglądał
w markowych ubraniach. Bez sensu. Niccolo to głupiec. Za to Claudio nadaje się na przyjaciela. I to nie byle jakiego, a tego najlepszego. Autorka
potrafi tworzyć bohaterów, chociaż są czasami troszkę szarzy, ale na ogół każdy
jest sobą i ma przypisane konkretne cechy.
Mimo tego, że
wykonanie Alei Chanele N5 według mnie
jest beznadziejne, widzę potencjał samej historii. Gdyby została wykreowana
inaczej, pewnie by mi się podobało jako lekka powieść romantyczna. Jednak mi
osobiście brakowało tego „czegoś”. Nie licząc tego, że Daniela Farnese powinna
dużo poćwiczyć jeśli chodzi o styl pisania, jest okej. Czasami nawet się
zaśmiałam. Może i mi się nie spodobało, ale być może ty, drogi Czytelniku,
znajdziesz „coś” czego mi brakowało w tej powieści i miło spędzisz z nią czas?
4/10
„Zamiast poruszać się jak zwiewna
modelka, zdecydowanie bardziej przypominałam tyranozaura, który ma problemy z
zaparciem.”
Za możliwość przeprowadzenia się
do Mediolanu dziękuję empik.com.
Zdecydowanie będę omijać szerokim łukiem!
OdpowiedzUsuńNie rozumiem fenomenu tych perfum, więc i z tego powodu ta książka jest nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRaczej na 99% jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńWedług mnie książka jest dobrym pomysłem. Żałuje, że autorka nie posiada innych, bo z chęcią bym je przeczytała. Przeczytałam książkę dwa razy, będąc na wakacjach i za każdym razem w ciągu jednego dnia. Moim zdaniem jest genialna i właśnie takiej szukałam.
OdpowiedzUsuń