piątek, 16 maja 2014

Nadia Szagdaj - Zniknięcie Sary



Coraz bardziej zapadasz się w miękki fotel w swoim biurze detektywistycznym. Składasz ze sobą ręce oraz myślisz o dopiero co rozwikłanej sprawie, która wcale nie była taka łatwa. Zajęła ci prawie dwa tygodnie. A kiedy zaczynasz myśleć o zarobku ze sprawy, słyszysz pukanie. Krzyczysz „Proszę!” a drzwi się otwierają.  Stoi w nich wysoka Cyganka przy kości. Ma niebieską suknię z frędzlami u dołu, a jej włosy swobodnie opadają na ramiona. „Proszę mi pomóc! Moja córka zaginęła!”. Prostujesz się, a kobieta siada przed tobą i zaczyna opowiadać.

Klara Schulz, żona, matka i prywatny detektyw, lekkomyślnie udaje się w daleką podróż. Jednak fotograf, który zaprosił ją do swojej pracowni w Danzig na sesję portretową, nie zjawia się na dworcu. Piękne słówka wypełniające jego list okazały się zasadzką. Rozczarowana i upokorzona Klara postanawia rozpocząć prywatne śledztwo w nadmorskiej metropolii. Tymczasem w odległym Bresalu znikają dwie młode kobiety. Pozornie nic nie łączy tych wypadków. Jedna z dziewcząt jest Romką pracującą w fabryce, druga zaś córką szanowanego lekarza, przełożonego męża Klary, Bernarda. Rodzina zaginionej Sary całą nadzieję na rozwiązanie zagadki pokłada w zdolnej detektyw Schulz. Tylko że gdy Klara wraca z Danzig do Breslau, nie jest już sobą…

Nie czytam, nie czytałam i nie zamierzałam czytać kryminałów. Poprostu myślałam, że nie lubię takich rzeczy. Ale gdy pewnego dnia siedziałam w fotelu kończąc pisać pracę do szkoły zastanowiłam się nad tym. Oglądam kilka seriali kryminalnych, i bardzo mi się to podoba. Więc pomyślałam, czemu by nie spróbować książki? Zrobiłam tak jak postanowiłam. W moje łapki wpadła druga część Kronik Klary Schulz, czyli Zniknięcie Sary. Najbardziej zdziwiło mnie to, że aż tak bardzo mogła mi się podobać książka nie dość, że z wątkiem detektywistycznym to do tego polskiej autorki. Dla mnie najgorsze były niemieckie nazwy ulic, i w ogóle wszystko co po niemiecku. Mimo tego, że uczę się tego języku, to dla mnie jest to czarna magia, i nie zmienię zdania. Jednak sposób w jaki Nadia Szagdaj wszystko przedstawiła, stał się przyjemny i nie taki zły jak myślałam.

Nie mogę powiedzieć, że podeszłam do książki pozytywnie, czy też negatywnie. Najlepiej jeśli powiem, że zachowałam się neutralnie. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ponieważ nigdy nie miałam do czynienia z tym gatunkiem, ale kiedyś musi być pierwszy raz, prawda? Nadia stara się, aby wszystko wyglądało odpowiednio jak na wiek w jakim to się dzieje. W tym wypadku mamy do czynienia z 1911 rokiem, czyli odrobinę ponad sto lat temu. Cała wiedza o Polsce (wtedy Niemczech) została zdobyta, więc można tu spotkać takie rzeczy, jak na przykład obecnie nie istniejące ulice. Mimo tego, że jest za dużo ulic, (ja osobiście się pogubiłam co, gdzie i jak) język i styl, jest dopracowany i miły w odbiorze, przez co książkę czyta się błyskawicznie.

Postacie są dopracowane w najmniejszym szczególe. Jako odbiorczyni, która nie poznała pierwszej części mogę bez problemu stwierdzić, że wiem o bohaterach dużo. Autorka bez problemu rozróżnia postacie pierwszo planowe i drugo oraz trzecio planowe. O tych najważniejszych wiemy sporo, o tych postronnych w miarę idealnie. Kolejny plus jest taki, że poznajemy historię nie tylko z punktu widzenia Klary, ale także tytułowej Sary – porwanej. Przez ten zabieg czytelnik jeszcze bardziej wciąga się całą historię.

Także szata graficzna jest w sam raz. Mamy prawie, że czarno-białą okładkę, która idealnie pasuje do treści. A mały detal jakim jest klucz i czerwony punkt nie zdradza nam wątku a jedynie zachęca do kupna oraz przeczytania książki. Plusem jest także to, że bez obaw można przeczytać drugą część, przed pierwszą!

Nadia Szagdaj cały czas wodzi czytelnika za nos. Naprowadza nas na jeden trop, a my podążamy za jej wskazówkami, a chwilę potem okazuje się, że trafiliśmy w ślepy zaułek. Z czystym sercem przyznaję się do tego, że powieść Zniknięcie Sary nie jest przewidywalna, a ja jak najszybciej musze się zaopatrzyć w pierwszą część. Lubicie kryminały, ale bez ciągłego rozlewu krwi? Sięgnijcie po Zniknięcie Sary!






„Gerta po raz kolejny nie była zachwycona, tym razem obiadem w pociągowej restauracji. Sama przygotowała posiłki na podróż. Klara zresztą już przekonała się, że wielki kufer można by zastąpić o połowę mniejszą torbą podróżną, gdyby tylko wyjąć z niego jedzenie.”






7/10






Kroniki Klary Schulz
Sprawa pechowca | Zniknięcie Sary | Grande Finale





Za możliwość wzięcia udziału w śledztwie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

1 komentarz:

  1. Lubię takie klimaty :) Myślę, że z chęcią sięgnę po tę pozycję ^^

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło jeśli komentujesz mój post! Ciepło zachęcam do wyrażenia swojej własnej opinii :)
Daria