Coraz bardziej
zapadasz się w miękki fotel w swoim biurze detektywistycznym. Składasz ze sobą
ręce oraz myślisz o dopiero co rozwikłanej sprawie, która wcale nie była taka
łatwa. Zajęła ci prawie dwa tygodnie. A kiedy zaczynasz myśleć o zarobku ze
sprawy, słyszysz pukanie. Krzyczysz „Proszę!” a drzwi się otwierają. Stoi w nich wysoka Cyganka przy kości. Ma
niebieską suknię z frędzlami u dołu, a jej włosy swobodnie opadają na ramiona.
„Proszę mi pomóc! Moja córka zaginęła!”. Prostujesz się, a kobieta siada przed
tobą i zaczyna opowiadać.
Klara Schulz, żona,
matka i prywatny detektyw, lekkomyślnie udaje się w daleką podróż. Jednak
fotograf, który zaprosił ją do swojej pracowni w Danzig na sesję portretową,
nie zjawia się na dworcu. Piękne słówka wypełniające jego list okazały się
zasadzką. Rozczarowana i upokorzona Klara postanawia rozpocząć prywatne
śledztwo w nadmorskiej metropolii. Tymczasem w odległym Bresalu znikają dwie
młode kobiety. Pozornie nic nie łączy tych wypadków. Jedna z dziewcząt jest
Romką pracującą w fabryce, druga zaś córką szanowanego lekarza, przełożonego
męża Klary, Bernarda. Rodzina zaginionej Sary całą nadzieję na rozwiązanie
zagadki pokłada w zdolnej detektyw Schulz. Tylko że gdy Klara wraca z Danzig do
Breslau, nie jest już sobą…
Nie czytam,
nie czytałam i nie zamierzałam czytać kryminałów. Poprostu myślałam, że nie
lubię takich rzeczy. Ale gdy pewnego dnia siedziałam w fotelu kończąc pisać
pracę do szkoły zastanowiłam się nad tym. Oglądam kilka seriali kryminalnych, i
bardzo mi się to podoba. Więc pomyślałam, czemu by nie spróbować książki?
Zrobiłam tak jak postanowiłam. W moje łapki wpadła druga część Kronik Klary Schulz, czyli Zniknięcie Sary. Najbardziej zdziwiło mnie
to, że aż tak bardzo mogła mi się podobać książka nie dość, że z wątkiem
detektywistycznym to do tego polskiej autorki. Dla mnie najgorsze były
niemieckie nazwy ulic, i w ogóle wszystko co po niemiecku. Mimo tego, że uczę
się tego języku, to dla mnie jest to czarna magia, i nie zmienię zdania. Jednak
sposób w jaki Nadia Szagdaj wszystko przedstawiła, stał się przyjemny i nie
taki zły jak myślałam.
Nie mogę
powiedzieć, że podeszłam do książki pozytywnie, czy też negatywnie. Najlepiej
jeśli powiem, że zachowałam się neutralnie. Nie wiedziałam, czego się
spodziewać, ponieważ nigdy nie miałam do czynienia z tym gatunkiem, ale kiedyś
musi być pierwszy raz, prawda? Nadia stara się, aby wszystko wyglądało
odpowiednio jak na wiek w jakim to się dzieje. W tym wypadku mamy do czynienia
z 1911 rokiem, czyli odrobinę ponad sto lat temu. Cała wiedza o Polsce (wtedy
Niemczech) została zdobyta, więc można tu spotkać takie rzeczy, jak na przykład
obecnie nie istniejące ulice. Mimo tego, że jest za dużo ulic, (ja osobiście
się pogubiłam co, gdzie i jak) język i styl, jest dopracowany i miły w
odbiorze, przez co książkę czyta się błyskawicznie.
Postacie są
dopracowane w najmniejszym szczególe. Jako odbiorczyni, która nie poznała
pierwszej części mogę bez problemu stwierdzić, że wiem o bohaterach dużo.
Autorka bez problemu rozróżnia postacie pierwszo planowe i drugo oraz trzecio
planowe. O tych najważniejszych wiemy sporo, o tych postronnych w miarę
idealnie. Kolejny plus jest taki, że poznajemy historię nie tylko z punktu widzenia
Klary, ale także tytułowej Sary – porwanej. Przez ten zabieg czytelnik jeszcze
bardziej wciąga się całą historię.
Także szata
graficzna jest w sam raz. Mamy prawie, że czarno-białą okładkę, która idealnie
pasuje do treści. A mały detal jakim jest klucz i czerwony punkt nie zdradza
nam wątku a jedynie zachęca do kupna oraz przeczytania książki. Plusem jest
także to, że bez obaw można przeczytać drugą część, przed pierwszą!
Nadia Szagdaj
cały czas wodzi czytelnika za nos. Naprowadza nas na jeden trop, a my podążamy
za jej wskazówkami, a chwilę potem okazuje się, że trafiliśmy w ślepy zaułek. Z
czystym sercem przyznaję się do tego, że powieść Zniknięcie Sary nie jest przewidywalna, a ja jak najszybciej musze
się zaopatrzyć w pierwszą część. Lubicie kryminały, ale bez ciągłego rozlewu
krwi? Sięgnijcie po Zniknięcie Sary!
„Gerta po raz kolejny
nie była zachwycona, tym razem obiadem w pociągowej restauracji. Sama
przygotowała posiłki na podróż. Klara zresztą już przekonała się, że wielki kufer można
by zastąpić o połowę mniejszą torbą podróżną, gdyby tylko wyjąć z niego
jedzenie.”
7/10
Kroniki Klary Schulz
Sprawa pechowca |
Zniknięcie Sary | Grande Finale
Za możliwość wzięcia
udziału w śledztwie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
Lubię takie klimaty :) Myślę, że z chęcią sięgnę po tę pozycję ^^
OdpowiedzUsuń