Katherine V uważała, że chłopcy
są odrażający. Katherine X chciała się tylko przyjaźnić. Katherine XVIII
rzuciła go drogą mailową. K-19 złamała mu serce.
Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczynach o imieniu
Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście
razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny dzieciak wyrusza w
podróż po Ameryce ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem, wielbicielem
reality show Sędzia Judy. Chłopcy mają w kieszeni dziesięć tysięcy dolarów,
goni ich krwiożercza dzika świnia, ale za to nie towarzyszy im żadna Katherine.
Colin rozpoczyna pracę nad Teorematem o zasadzie przewidywalności Katherine, za
pomocą którego ma nadzieję przepowiedzieć przyszłość każdego związku, pomścić
Porzuconych tego świata i w końcu zdobyć tę jedyną. Miłość, przyjaźń oraz
martwy austro-węgierski arcyksiążę składają się na prawdziwie wybuchową
mieszankę w tej przezabawnej, wielowarstwowej powieści o ponownym odnajdywaniu
samego siebie.
19 razy Katherine, to już czwarta książka Johna
Greena wydana w Polsce, a także moje trzecie zapoznanie się jego powieścią. I
powiem, ci drogi Czytelniku, w sekrecie, że się zawiodłam. Nie dość, że nie ma
tu typowego „Green’owskiego” zakończenia to książka opiera się na… matematyce.
Tak, nie żartuję sobie. A do tego tak skomplikowanej, że nic nie da się
zrozumieć. Mimo tego, że na końcu jest wyjaśnienie tego jak to się stało, to i
tak się nie dowiemy niczego nowego. 19
razy Katherine jest z jednej strony bardzo przewidywalną książką a z
drugiej oryginalną i zaskakującą. Nieprawdopodobne? A jednak.
Mimo tego, że nie ma tu elementów
fantastyki, powieść wydaje się niemożliwa. Mieć 19 dziewczyn o imieniu
Katherine, w ciągu 18 lat życia. Wyobrażacie to sobie? Chyba niekoniecznie. I
to jest nieprawdopobne! Sposób w jaki jest napisana książka jest śmieszny,
lekki (nie licząc matematyki!) i przyjemny w odbiorze. Green wtrąca się od
czasu do czasu, pisząc nam przypis na dole strony do różnych rzeczy. Do tego co
się dzieje z Hassanem, o czym myśli Colin. W niektórych momentach jest także
opowiedziane jak to było z Katherine I, Katherine
5 czy Katherine VIII, za co jestem wdzięczna autorowi, bo dzięki temu można się
dowiedzieć jak to jest, że Colin jest teraz w tym miejscu, a nie w innym i co
go doprowadziło do takiego stanu.
Bohaterowie są postaciami
barwnymi, to na pewno. Colin jest geniuszem/cudownym dzieckiem, ma jednego
przyjaciela i zupełnie w siebie nie wierzy. Przez większą część powieści nie
robi nic innego tylko użala się nad sobą. Hassan, jego energiczny przyjaciel
który nie chce za nic w świecie zapisać się na studia, jest postacią wesołą
która nawet w najgorszym momencie potrafi rozbawić Czytelnika.
Zauważyłam, że wszystkie książki
Johna Greena mają wspólną cechę na okładkach. Wszystkie są utrzymane w jednej
kolorystce. Gwiazd naszych wina jest niebieskie, Szukając Alaski pomarańczowe,
Papierowe miasta różowe a 19 razy Katherine zielone. Okładka jest
intrygująca i zdecydowanie przemawia na korzyść książki.
Powiem tak: dobry pomysł, ale
niedokończony. John mógł się odrobinę bardziej postarać, ale nie uważam tej
książki za gniot. Co to, to nie. Jestem na tak, i polecam tą powieść wszystkim
którzy lubią niezobowiązujące lektury no i oczywiście Greena!
7/10
„Książki
to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a
gdy poświęcisz im uwagę, zawsze odwzajemniają twoją miłość.”
Za możliwość wyruszenia w wycieczkę z Colinem i Hassanem
dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
Mi książka ta się bardzo podobała! Jest to jedna z tych najlepszych, które przeczytałam. Osobiście nie uważam, żeby matematyka była tu wielkim problemem, poza tym jest to oryginalny pomysł, którego jeszcze nigdzie nie spotkałam. Chętnie zapoznałam się z innymi książkami z matematyką w tle :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją czytam, ale jak na razie przeczytałam zbyt mało, aby wyrazić swoją opinię ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Greena i ze wszystkich jego powieści wydanych w Polsce tylko ta jedna została mi do przeczytania. Czytałam o niej przeróżne opinie, jednak głównie były one niepochlebne, cieszę się więc, że mimo wszystko "19 razy Katherine" nie wypadła w Twoich oczach aż tak źle. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda